KRONIKA - CZĘŚĆ 3
W lipcu 1947 przybył do parafii nowy administrator ks. Bolesław Świś mianowany jednocześnie prefektem szkół w Janowie Lubelskim. Pierwszą ważniejszą czynnością gospodarczą nowego administratora było rozłożenie składki i zakupienie w jesieni ok 20 metrów blachy ocynkowanej na pokrycie dachów nad zabudowaniami gospodarczymi plebanii i na organistówkę. Przed zimą wyremontowano i przykryto blachą tylko spichlerz. W jesieni w czasie przerw w pracach kontynuowano nawożenie nasypu cmentarza dookoła kościoła. W lutym 48r. ze składek kół Żywego Różańca zakupiono figurkę Serca Pana Jezusa potrzebną szczególnie na nabożeństwa pierwszopiątkowe i czerwcowe. Równocześnie z ofiar poszczególnych niewiast kupiono piękną złotem szytą sukienkę na małą puszkę.
Na wiosnę 48r. po długich namysłach i wahaniach zapadła uchwała co do rozbiórki starego kościółka. Pracy tej podjął się za odpowiednim wynagrodzeniem majster W. Piędzio z Branwi. Wbrew oczekiwaniom nie znaleziono w kościele nic szczególnego, a także żadnych dokumentów. Materiał z kościoła po wysortowaniu na razie złożono i nakryto dachem. Okazało się, że po blisko 350 latach! (kościółek miał być wybudowany jako cerkiew unicka w 1600 r.) wiele belek było w doskonałym stanie. Przed Zielonymi Świątkami prace szły w szybkim tempie – szczególnie przy nasypie i darniowaniu go oraz przy budowie i remoncie płotów – ponieważ J. E. ks. biskup sufragan Z. Goliński obiecał Branwi prywatną wizytę z Chrzanowa, gdzie była wizytacja. Wnętrze kościoła otrzymało na święta nową balustradę wykonaną wg projektu inż. Witkowskiego projektodawcy tutejszego kościoła, przez A. Krzysztonia z Białej. W tym czasie również na froncie chóru zjawił się odpowiednio oprawiony portret papieża Piusa XII. Wsie Branewka i Kol. Branewka drogą kolędy i składek zebrały poważne sumy i sprawiły do kościoła 2 nowe chorągwie krzyżowe – białą i zieloną, które w czasie procesji nosi młodzież tych wiosek.
Radością dla tutejszych parafian były odwiedziny J. E. ks. bpa. Z. Golińskiego w pierwszy dzień Zielonych Świątek roku 1948. Ok. g. 18. radosne okrzyki powitania uderzyły o mury świątyni gdy nadjeżdżał Ekscelencja w towarzystwie ks. dziekana J. Dąbrowskiego wozem zaprzężonym w parę białych koni. Krótki wiersz powitalny wypowiedziały dzieci, wręczając wiązankę kwiatów, oraz bracki Wojciech Matysiak z Branewki. Wzruszonym i stremowanym dopomógł w dokończeniu ich przemówień sam biskup. Od ołtarza słowa powitania wypowiedział miejscowy administrator podkreślając swoją i parafian radość z przybycia E. mimo zmęczenia wizytacyjnego. Przemówienia biskupiego słuchano z ciekawością i skupieniem. Treść dotyczyła budowy kościoła, podkreślała zasługi ks. Grzebalskiego, który na tutejszym terenie upodobnił się do króla Kazimierza Wielkiego oraz trud ofiarny parafian. W dalszej budowie i pracach należy iść za wskazaniami architekta tut. kościoła inżyniera Witkowskiego, wtedy całość będzie stylowa. Ze wskazań moralnych zapamiętano zdanie, że Bóg chce, by Go dobrowolnie chwalono, nikogo nie zmusza, choćby oczywiście mógł. Takim już jest – nie zmienimy Go. Stąd niech nie gorszy nas, że na świecie są źli i dobrzy i niech nas to na błędne nie naprowadza wnioski. Błogosławieństwem biskupa N. Sakramentem oraz zwiedzeniem kościoła i cmentarza zakończono część oficjalną. Odjeżdżającego biskupa, po krótkim posiłku na plebanii żegnały znowu okrzyki ”Niech żyje!”. Odwiedziny te zachęciły proboszcza i parafian do dalszej pracy w przekonaniu, że i o małej Branwi władze pamiętają.
Przy końcu czerwca nadeszło na ręce administratora pismo zwalniające go z obowiązków prefekta w szkołach w Janowie.
Odpust św. Anny, wypadający w tym roku w dniu 1 sierpnia, upamiętnił się niespodziewanym najazdem bandyckim nocy poprzedzającej odpust. Zrabowano nieco pieniędzy kościelnych, płaszcz i inne przedmioty osobiste księdza oraz część żywności przygotowanej na przyjęcie odpustowe. Był to już trzydziesty któryś napad na plebanię w kręgu ostatnich lat wojny – pierwszy na obecnego administratora. Sprawców nie znaleziono, mimo iż później milicja oświadczała, że jakoby byli na tropie. Parafianie w całości szczerze współczuli, ale też przeszli do porządku dziennego. Jesienią tegoż roku w dalszym ciągu robiono nasyp oraz organizowały się nowe Kółka Różańcowe.
W sierpniu byli na misjach w Dzwoli oo. bernardyni. Po porozumieniu się z nimi odważył się proboszcz zaprosić ich na misje do Branwi. Były one dla parafii niezwykłym przeżyciem z uwagi, że takowych w Branwi nigdy jeszcze nie było. Zanim nadszedł jednak listopad i misje, podjęto próby zmiany dachu na oborze. Belki częściowo jako ofiarę a zasadniczo za opłatą dał ze swego (dawniej kościelnego) lasu p. K. Sykuła. Niestety okazało się, że dachu nie da się zrobić bez gruntownego remontu całej budowli. Ze względu na późną porę i inne braki całą sprawę odłożono. Przy końcu września kilkunastoosobowa grupa pielgrzymkowo-wycieczkowa udała się do Wrocławia na wystawę Ziem odzyskanych i z pielgrzymką do Częstochowy. Jako pamiątkę przywieziono wtedy do kościoła kilka pięknych flakoników na kwiaty. Jesienią także wobec konieczności budowy w bliskim czasie organistówki za zebrane drogą składek pieniądze zakupiono od J. Liwaka – komitetowego, kilka tysięcy cegieł i 1 dół wapna. Drugi dół ofiarował parafii, wyjeżdżając na Kujawy, gratis życząc sobie, by za to kupiono płyty na ołtarz stały. Późniejsze komplikacje nie dały tego życzenia spełnić.
Misje odbyły się w dniach od 20 – 28 listopada. Nauki – przede wszystkim stanowe – głosił z wielką żarliwością, talentem i wprawą, choć już mocno przemęczony o. Andrzej Kaparnik. Inne, przybyły z Radecznicy o. Krzysztof Polski – imponujący m.in. wzrostem i siłą. Nauki głoszone szczególnie wieczorem, przy listopadowym wieczorze i na tle zamierającej przyrody wywierały niezatarte wrażenia. U spowiedzi byli prawie matematycznie wszyscy, choć jak zwykle bywa – trzeba było jednego czy drugiego w sposób specjalny pobudzać. Misjom towarzyszyło poświęcenie się parafii, rodzin i osobiste Najświętszemu Sercu Jezusa, nabycie do domów obrazów Najświętszego Serca P. J. i M. Najświętszej, założenie nowych kółek i wezwanie do modlitwy różańcowej (”Każdy ma swój różaniec”) oraz jako pamiątka w sercach – oprócz rzeczy zewnętrznych jak powyższe i Krzyża misyjnego – pieśni ”Niech żyje Jezus zawsze w sercu mym”.
W czasie wizyty pasterskiej roku 1949 dało się uzupełnić swego rodzaju kartotekę parafialną. Ze sporządzonego wtedy spisu wynikało, że parafia liczy 1177 osób. Zbierano też adresy byłych parafian – zamieszkałych obecnie za granicą w myśli zwrócenia się do nich o pomoc w pracy przy dalszej budowie. W tym także czasie z różnych źródeł utworzono małą bibliotekę parafialną i młodzież, szczególnie szkolna, rozpoczęła wypożyczanie. Na Wielkanoc z ofiary M. Pawlos z Branwi i innych kupiono 6 oprawek (kierec) ozdobnych do świec, co ozdobiło zbyt skromnie wyglądający wielki ołtarz. Kopalnia kamienia była znowu czynna całą wiosnę. Wydobywano szarwarkiem kamień na budowę muru oporowego na front nasypu, który wciąż się psuł wskutek deszczów etc., oraz z myślą o organistówce. Wykonano go po wielu trudnościach i dyskusjach w pierwszej połowie lipca. Pracowali murarze z Goraja pod przewodnictwem majstra p. St. Kałamajki. Zasadniczy projekt i rozwiązanie wejścia do kościoła podał inż. Witkowski. Rozwiązanie to zapewne mogło być inne i wg myśli inżyniera nieco uszlachetnione projektowaną kamienną balustradą i posągami, ale w obecnej formie wydaje się być najpraktyczniejsze. W przyszłości należy postawiony opór ozdobić, względnie łatwo można go przerobić i wejście urządzić schodami z przodu, ale to tylko wtedy jeżeli droga – szosa zostanie odsunięta od nasypu, jak to projektowano podobno przed wojną.
Wiadomości o mianowaniu i konsekracji (29.06) nowego biskupa lubelskiego i zdarzeniach w katedrze lubelskiej w oddalonej od świata Branwi odbiły się głośnym echem.
W niedzielę w oktawie Bożego Ciała wychodzący z nieszpór ludzie zaalarmowani zostali okrzykami: 'pali się!’. Okazało się, że dzieci pozostawione bez opieki spowodowały pożar. Spłonęło kilkanaście zabudowań i 3 mieszkania. Przez pewien czas były trochę zagrożone zabudowania parafialne. Poszkodowany został m.in. kościelny Łukasik Bronisław.
Odpust doroczny św. Anny, który wypadł w tym roku 31. lipca zgromadził tłumy dawno w Branwi niespotykane. Zjawiła się też imponująca liczba księży i kleryków.
Jesienią dokonano prawie w całości nasypu i urządzenia cmentarza, który już na wiosnę został obsadzony lipkami głównie za staraniem Stanickiego Jana i Bańki Wincentego z Branwi.
Przypuszczalna bliska wizytacja biskupia kazała myśleć o zbudowaniu ołtarza stałego. Przykład zaś i okazja która się w związku z tym nadarzyła – mianowicie że firma S. Truszczyńskiego wstawiająca organy do Godziszowa, i Branwi złożyła odpowiednią ofertę, zmusiły do solidnego przemyślenia sprawy organów. Powołano projekt dobrowolnych ofiar na mensę (możliwie marmurową) oraz opodatkowania się na organy. Sprawa jednak nie dałaby się zrealizować, gdyby nie dobry ? i ofiary b. parafian Branwi – zamieszkałych na Zachodzie. Proboszcz i komitetowy Kłyza Paweł udali się do ”nowej Branwi” – Iwięcina na Pom. Zach. oraz na Śląsk do Grębocic, gdzie zamieszkali b. parafianie. Zebrane wtedy względnie hojne ofiary przyczyniły się do zrealizowania projektu kupna organów. Także ofiara Bańki Wincentego z Branwi oraz komitetowych, brackich i radnych, którzy postanowili sami dać 100 tys. podziałały pobudzająco. W drodze na Zachód omówiono z firmą S. Truszczyńskiego we Włocławku całą sprawę. Kupno mensy marmurowej skomplikowało się głównie z tej przyczyny, że obiecana przez b. ks. proboszcza – ks. Grzebalskiego mensa kamienna została wreszcie wydobyta. Ciężką płytę ołtarzową sprowadzono czterema końmi na mocnym wozie w dniu 7. grudnia. Do zrealizowania tych dość kosztownych projektów materialnie przyczyniło się także polepszanie dusz – główny nurt życia parafialnego. Przypomnienie i pogłębienie nauk misyjnych w tzw. renowacji Misji św. w dn. 10 – 13 listopada prowadzone przez o. bernardyna Remigiusza Marcolę z Leżajska było nowym wielce dodatnim przeżyciem duchowym parafii. Mówiono wtedy, że szkoda, iż misje odbywają się tak rzadko, już nie dożyjemy, etc… Smutną koniecznością było zaprzestanie pracy w organizacjach kościelnych, które rozwijały się po misjach b. pomyślnie i – jak np. Kółka Różańcowe, osiągnęły imponującą – jak na Branew, liczbę 32 Kółek różnych stanów.
Krótka ale ostra zima 1950 r. dała się trochę we znaki i plebanii, trudnej do ogrzania i zbyt obszernej w stosunku do możliwości materialnych obecnego księżego bytowania – mocno skromnego.
W tym czasie uzupełniono nieco bieliznę kościelną: przybyły 3 nowe względnie przerobione alby, 2 komże kapłańskie i kilka komż dla chłopców, humerały itp. Ofiary na ten cel zebrały swego czasu kobiety i panny.
Przed wielkanocą zebrano nieco lnianego płótna na stałe dekoracje do grobu. Krótki czas uniemożliwił na razie spełnienie tego projektu.
Ministranci za zebrane w czasie kolędy ofiary zakupili za pośrednictwem proboszcza 2 harmoniczne dzwonki z firmy Groszkowskiego z Warszawy.
Z myślą o budowie organistówki w dalszym ciągu szarwark dobywał kamień a inż. Suchorz z Sopotu nadesłał szczegółowy plan i kosztorys.
W związku z przewidzianą, a później formalnie zapowiedzianą wizytacją biskupią przyspieszono prace i udało się w maju dokończyć szlifowanie płyty ołtarzowej oraz wybudować ołtarz stały wg projektu inż. Witkowskiego. Wykonawcą był pracowity i o szerokich zdolnościach majster Adam Krzysztoń z Białej k. Janowa. Również w połowie maja nadeszły organy 7-głosowe z Włocławka. Właściciel firmy – p. Truszczyński wraz z pomocnikiem zmontowali je w dn. 19 – 26 maja tak, że na Zielone Świątki zabrzmiał kościół tak albo podobnie, jak w innych kościołach. Dotychczas było nieco głucho. Parafianie przekonali się że p. organista Zarębski potrafi dość dobrze ruszać się przy organie i byli ucieszeni, a niektórzy nawet – słysząc organy – wzruszeni. Wstawiony organ jest jednak nieco za mały i nie nowy. W obecnych jednak warunkach takie wyjście było jedynie możliwe i cała sprawa szczęśliwie pomyślana oraz wykonana. Kiedyś po latach – wskazane będzie wstawienie większego i nowego. Uwolniona fisharmonia służy obecnie do prób śpiewu prowizorycznego chóru, prowadzonego przez p. organistę. Dotychczas próby odbywały się w kościele, co z różnych względów było i niedogodne, i niewłaściwe. Przyczyni się to zapewne do podniesienia poziomu wykonywanych śpiewów.
Czerwiec 1950r. przejdzie do historii tutejszej parafii jako niezwykle pamiętny. Wkrótce po oktawie Bożego Ciała i Najświętszego Serca ma się odbyć wizytacja biskupia połączona z konsekracją kościoła. Parafia żyje zbliżającymi się uroczystościami, idą przygotowania, narady, próby. Pewne remonty oraz malowanie na plebanii, odnowienie bodaj prowizoryczne głównego ołtarza, przemalowanie ławek, konfesjonału itp. oraz malowanie organów, oto główniejsze z prac. 21. czerwca. Ingres. Jadącego naszą furmanką z Frampola J. E. ks. bpa. Z. Golińskiego powitała banderia w Dzwoli. Pierwsza brama jest na Kolonii, druga przy kościele. Oprócz dzieci wita biskupa z tremą, ale dość udanie komitetowy Kłyza P. z Branwi. Jest godz. ok. 17. W przemówieniu powitalno-sprawozdawczym administrator kreśli najogólniej stan materialny i duchowy parafii, podnosząc historyczne zasługi swego poprzednika ks. proboszcza Grzebalskiego oraz swój dotychczasowy wkład. Parafianie tutejsi są religijni, ale mało pobożni – stąd 'ofensywa duchowa’ w formie misji, poświęcenie się Sercu Bożemu, szerzenie modlitwy różańcowej i śpiewu gromadnego. Eksc. w przemówieniu – po krótkiej próbie śpiewu ludowego dość udanej – przypomniał swoje odwiedziny sprzed 2 lat i podkreślił z uznaniem osiągnięcia parafii. Wyjaśnił przyczynę małej pobożności parafian (przeszłość unicko – prawosławna) zachęcając do podporządkowania i posłuszeństwa wobec administratora, który w sposób udany kieruje i kontynuuje prace swego poprzednika. Procesja żałobna ? pierwsza czynność konsekracyjna: przeniesienie relikwii św. męczenników Antonina i Mariana do kaplicy zbudowanej na cmentarzu kościelnym do adoracji.
Bierzmowanie. Po 15 latach i w Branwi nieco się zebrało. Ok. 300 osób. Na ingresie sporo duchowieństwa z dziekanem ks. prał. J. Dąbrowskim, wicedziekanem ks. prob. Golińskim oraz z wicedziekanem biłgorajskim, tutejszym rodakiem, ks. J. Mrozem na czele. Niezbyt skorzy do pobożności – mówiło się – tutejsi parafianie adorując nocą przy relikwiach śpiewem przeszkadzali biskupowi w dobrze zasłużonym odpoczynku. Trzeba było ich mitygować. Straż honorową przy relikwiach trzymali strażacy.
- VI. 1950 – oto data konsekracji tutejszego kościoła. Msza św. biskupia ok. 8. Ok. 9 rozpoczęły się ceremonie konsekracji. Asystują księża, klerycy. Ludzie na zewnątrz słuchają objawień i nauk ks. proboszcza Dmochowskiego z Godziszowa. Pogoda sprzyja. Trochę jednak parno, upalnie. Przed zapowiedzianą konsekracją za inicjatywą administratora niektórzy z zamożniejszych parafian złożyli całkowite (ok. 5 tys.) lub częściowe ofiary na kupno zacheuszek. Byli nimi: Kółka Różańcowe, Tercjarstwo, Bańka Wincenty, Kowalik Jan, Świś Jan, Liwak Stanisław, Krasa Józef, Jarmuł Andrzej, Liwak Jan, Kowalik Walenty z Branwi, Bożek Andrzej, Czajka Paweł z Branewki oraz Sobiło Andrzej i Oleszko Kazimierz z Kolonii. Stali oni w czasie namaszczenia ścian kościoła przez biskupa pod zakupionymi zacheuszkami. Ok. 12, po konsekracji wszyscy pomęczeni, toteż suma wypadła mniej okazała. Po niej jeszcze mowa biskupia na temat wiary w aktualnym ujęciu, słowa zachęty i pożegnania. Administrator dziękuje biskupowi za konsekrację, wizytację, dziękuje duchowieństwu, ludziom. Procesjonalnie wraca biskup na plebanię. Po obiedzie, ok. 15 odjazd przy akompaniamencie dość mocnego, a dawno wyczekiwanego deszczu. Via Godziszów i Wierzchowiska częściowo w towarzystwie banderii pod wodzą P. Kłyzy i J. Świsia oraz straży jedzie do Szastarki na wieczorny pociąg. Deszcz przeszkadza jeszcze długo odjeżdżającym księżom. Nastaje cisza powizytacyjna. Dalszy ciąg ? samotnego borykania się z trudnościami ogólnymi i osobistymi księdza żyjącego w zapadłej polskiej wsi A. D. 1950.
Przed żniwami – tego lata niezmiernie wczesnymi – jeszcze dobywanie kamienia. W lipcu przez 2 tyg. administrator na urlopie. Zbliża się odpust i poświęcenie organów.
Niedziela 30. lipca 1950 r. – uroczystość odpustowa i poświęcenie organów, to drugie w tym roku pamiętne przeżycie dla parafii. Pogoda dopisała, zebrały się tłumy ludzi z szerokiej okolicy, przyjechało kilkunastu księży i 3 kleryków. Z Włocławka przybył przedstawiciel firmy St. Truszczyńskiego, a Komisję Diecezjalną powołaną do odbioru organów reprezentował Prezes Związku Organistów naszej diecezji p. P. Podobiński, który m.in. dał krótki koncert na nowych organach.
Rodzicami chrzestnymi byli nie tylko miejscowi parafianie, ale księża, b. parafianie z okolicy i Zachodu oraz goście. Niektórzy z daleka przybyli, by wziąć udział w uroczystości. Złożyli przy tym względnie hojne ofiary.
Lato w tym roku dość pomyślne – choć deszcze w drugiej połowie żniw zniszczyły część plonów.
W sierpniu i wrześniu nie bez normalnych trudności udało się zakupić 10 tys. cegły we Frampolu i zwieźć przed starą organistówkę. W połowie września majster murarski p. I. Pleszyński z Zaklikowa rozpoczął pracę przy fundamentach. Z braku funduszy, jak i nieco późnawej pory, wymurowano na razie w całości fundamenty. Pierwotny projekt połączenia budowy organistówki z przyszłą salą parafialną uległ zmianie. Salę kiedyś trzeba będzie pobudować raczej osobno. Resztę cegły późną jesienią złożono do starej organistówki na przechowanie i mur zabezpieczono.
Biskup Ordynariusz obiecał swego czasu administratorowi odwiedzić Branew i zobaczyć kościół w czasie wizyty pasterskiej w październiku w Dzwoli. Nie doszło jednak to do skutku, wskutek krótkiego dnia październikowego i braku czasu.
Schyłek roku 1950 starano się wykorzystać duchowo przez zyskanie dostępnego w b. r. odpustu jubileuszowego.
Wśród uroczystości Bożonarodzeniowych w mistyczno-tradycyjnym nastroju kolędowym (ministranci kolędowali) mijały ostatnie dni pamiętnego dla Branwi R. P. 1950, a zarazem pierwsza połowa XX. wieku.
R.P. 1951
W czasie wizyty pasterskiej administrator zbiera resztę ofiar na organy i na nową ambonę. Święto M. B. Gromnicznej, jak i kilka innych świąt władze państwowe zniosły. Oczywiście nie miało to wpływu na świętowanie na wiejskich parafiach. Rekolekcje wielkopostne – przed wczesną w tym roku Wielkanocą przeprowadził udatnie ks. J. Karauda, nowy administrator w Chrzanowie. Frekwencja u spowiedzi – jak corocznie – dobra. Zainteresowanie ogólne wywołało wykonywanie przez 2 artystów z Lublina: Gałysza i Sarneckiego nowych dekoracji do grobu. Podniosły one poziom artystyczny urządzanego corocznie Grobu Pańskiego. Oświetlenie elektryczne z akumulatorów dodało jeszcze uroku. Artyści ci odkryli również na strychu kościoła podobno bardzo cenną rzeźbę w drzewie lipowym Madonny z Dzieciątkiem.
Ustalił się zwyczaj urządzania wspólnego opłatka i święconego przez brackich, komitetowych i radnych wraz z proboszczem. Na zebraniu parafialnym 10. czerwca udzielono nagany pasącym bezprawnie bydło na placu przed kościołem, postanowiono poprawić ogrodzenie cmentarza grzebalnego i zatwierdzono umowę o budowie murów organistówki. W lecie tego roku wyciągnięto mury organistówki, czego z ramienia przedsiębiorcy I. Kapronia z Janowa dokonali murarze Drwal i Sowa; wiązanie dachowe wykonał tutejszy cieśla M. Liwak; deski pod blachę kładli Stanicki J. i Kłyza P. i wreszcie – już jesienią – pokrył blachą J. Kolasa z Godziszowa.
W dn. 1 lipca obchodził w Radzięcinie ks. Grzebalski, były tutejszy proboszcz 25-lecie święceń kapłańskich. Parafia tutejsza wzięła również udział składając życzenia i skromne dary.
W pierwszej połowie września kilkunastoosobowa grupa parafian – pod przewodnictwem proboszcza – udała się na pielgrzymkę do Częstochowy i Lublina. Jako pamiątkę kupili pątnicy piękną patenę do Komunii św.
Godną zanotowania ofiarę na kościół złożyła przed śmiercią Agnieszka Król z Branwi – ofiarowała 1 morgę pola. Mimo iż później wynikły trudności z realizacją a raczej szczegółami realizacji tej ofiary – nie mniej było to – jak na Branew – coś wyjątkowego. Z różnych względów ziemię tę odstapiła później parafia St. Małkowi z Branewki za 7 tys. złotych. Z tej kwoty zelektryfikowano później kościół. W święto Chrystusa Króla odbyło się w całej Polsce poświęcenie narodu Sercu P. Jezusa. Na Boże Narodzenie sprowadzono nową ozdobniejszą szopkę. Na świętach zjawił się po raz pierwszy w sutannie alumn 1. roku Seminarium Duchownego w Lublinie J. Liwak.
R.P. 1952
W zimie tego roku majster z Dzwoli L. Kaproń wykonał ? do organistówki. Równocześnie inny majster St. Krzysztoń z Janowa pracował przy wykonywaniu ambony ustawionej później przez niego w kościele przed samą Wielkanocą. Ambonę projektował inż. Witkowski z Lublina, wykonana solidnie i z doskonałego, cennego materiału zgromadzonego jeszcze przez ks. Grzebalskiego. Jest może nieco za duża. Do niej w przyszłości należałoby stosować ołtarze, jeśli mają być z drzewa.
Kolędujący w tym roku ministranci kupili dzwonki na drążkach do procesji. Starsi natomiast z Branwi i Kolonii, dwie chorągwie krzyżowe. Rekolekcje wielkopostne prowadził – rewanżując się miejscowemu administratorowi – ks. Władysław Dziewulski ze Zdziłowic. Wielkanoc dość późno, a mimo to do samych świąt śniegi. Z trudem i opóźnieniem przywieziono rekolekcjonistę ze Zdziłowic.
Brzydką bójkę na terenie Branewki stoczyli w drugi dzień świąt kawalerowie z Branewki i Kolonii. Rzecz wciąż niestety i po wojnie powtarzająca się. Na przednówku – jak co roku prawie – szarwark kopie kamień na dalsze budowy.
W dniu 29 czerwca w katedrze lubelskiej odbyły się święcenia biskupie ks. T. Wilczyńskiego, nowego sufragana lubelskiego. Dawny – konsekrator tutejszego kościoła ks. bp. Goliński – przeszedł do Częstochowy. W tym roku w Boże Ciało – deszcz. Procesja odbyła się w niedzielę.
Na zebraniu 12. czerwca uchwalono po 20 zł. z ha. na budowę parkanu kościelnego. Przed Przed odpustem poświęcono nowy feretron kupiony przez Kolonię-Branewkę. Obecnie tylko Branewka – mimo upomnień proboszcza – nie ma swego feretronu. Po wykonaniu robót murarskich wewnątrz organistówki przez J. Flisa z Janowa i ułożeniu części podłóg, organista wprowadził się do nowej organistówki. Starą rozebrano i sprzedano za 11 tys. złotych. Kwota ta częściowo pokryła wydatki na nową. Kwesta bardzo dotąd paląca – mieszkanie dla organisty – została rozwiązana. W przewidywaniu elektryfikacji wsi i oraz malowania kościoła, firma A. Grot z Lublina (wykonywał J. Tarka z Frampola) zainstalowała przewody elektryczne w kościele.
W październiku skradziono ze stodoły proboszcza 4 m zboża. Incydent ten został przez administratora mocno potraktowany i zganiony, nie tylko ze względów osobistych i zasadniczych, ale ze względu na mocno i tak nadszarpnięta opinię tutejszej parafii w związku z napadami na poprzednika – ks. Grzebalskiego. Kradzież była niewątpliwie dziełem miejscowych kawalerów. W związku z tą sprawą – ponieważ milicja znalazła rzekome poszlaki – poczuł się obrażony miejscowy kościelny Br. Łukasik i przez 3 tyg. nie urzędował. Później zrozumiał że nikt mu nie winien i wrócił do obowiązków zwłaszcza, że komitetowi i radni zażądali opuszczenia pola parafialnego uprawianego przez kościelnego. Na żądanie administratora przyjęto też na wartownika Wł. Cieciurę. Parafianie obiecali mu dawać 1 kg. zboża z 1 ha. na rok, czego jednak niestety nie wszyscy dotrzymują.
R.P. 1953
W styczniu administrator wraz z J. Podporą z Kolonii odwiedził byłych parafian na Zachodzie w Grębocicach. Przy okazji zebrano pewne ofiary na figurę św. Józefa do muru oporowego przed kościołem. Wyjazd ten oraz pewne inne okoliczności – jako że duchowni byli mocno obserwowani i podejrzewani – nadał administratorowi nieco strachu i obaw. Szczególnie że właśnie został aresztowany ks. dziekan J. Dąbrowski z Janowa. Skończyło się jednak na strachu podobnie jak będzie to miało miejsce jeszcze raz w tym pamiętnym roku, mianowicie w kwietniu w czasie tzw. afery kwitowej, na skutek której kilkunastu mężczyzn z Branwi i Branewki było aresztowanych, a w strachu byli niemal wszyscy. Aresztowani przebyli w więzieniu od kwietnia do sierpnia. Mianowani w powiatach 'wyznaniowi’ sporządzają kartoteki etc., wzywając księży razem i pojedynczo. Nasz wyznaniowy w Kraśniku, ob. Iskra odznacza się dużą gorliwością w spełnianiu swej funkcji.
Ogłoszono konstytucję Apostolską o złagodzeniu przepisów postu eucharystycznego. Na Zwiastowaniu M. Bożej poświęcona została nowa chorągiew, ofiara kolędników – kawalerów z Branewki. Smutne ze względu na aresztowanych święta Wielkiejnocy pamiętne były i tym, że w czasie rezurekcji silny wiatr porwał w strzępy baldachim. Nic zresztą dziwnego, bo był mocno wysłużony i myślano o nowym. Teraz było to koniecznością. Z trudem zebrano ofiary i na Boże Ciało był już nowy – za 5 tys. – wykonany przez SS. Szarytki z Lublina z ul. Sierocej – wykonany dość dobrze i ładnie znacznie przewyższa swoim wyglądem dawny.
Nowe trudności gospodarcze zaistniały dla proboszcza i pracowników kościelnych z chwilą połączenia do podatku w całość ziemi parafialnej. 9,12 ha przy progresji daje sumę podatku ok, 5.500 złotych. Tylko polskie 'jakoś tam będzie’ i brak realnych możliwości porzucenia wszystkiego sprawiły że w parafii zewnętrznie nic się nie zmieniło. W tym czasie była ? propaganda ze spółdzielniami produkcyjnymi, ale do księdza z propozycją oddania ziemi parafialnej nie zwracano się. Z resztą założone bardzo prowizorycznie spółdzielnie bardzo krótki i kompromitujący miały żywot. W tym roku część zmurszałego ogrodzenia cmentarnego zastąpiono siatką drucianą, zakupioną w Lublinie. Przed odpustem św. Anny majster z Janowa naciągnął siatkę na żelazne słupki kupione od strażaków z Krzemienia przy plebanii na miejsce starego drewnianego płotu. Nadeszły tez 2 chorągiewki krzyżowe noszone przez chłopców przy krzyżu procesjonalnym. Miał je wykupić jeden z parafian, ale później rozmyślił się i trzeba było z innych źródeł je wypłacać. Są i tacy… Sumę na odpuście celebrował prymicjant ks. J. Świś ze Dzwoli. Kazanie wymownie głosił ks. J. Karauda z Chrzanowa.
Z kamienia wykopanego przez parafian w swojej kopalni majster z Kolonii Jan Kościk wymurował jesienią fundament pod parkan kościelny.
W dn. 13 października odwiedził nasz kościół ks. bp. Sufragan T. Wilczyński wizytujący par. Chrzanów. Nauka którą wygłosił na nabożeństwie różańcowym zapadła niewątpliwie głęboko w pamięć i serca parafian.
Przed kościołem z resztek cegły ułożono bruk.
W wigilię Bożego Narodzenia 24. grudnia wybuchł nad ranem pożar w Branwi w starym domu Liwaka Andrzeja (Pietrusiak). Szczęściem pożar nie rozszerzył się dalej.
Na froncie kościoła we wnęce muru oporowego wstawiono w tym roku zakupioną w Katowicach figurę św. Józefa z masy kamiennej. Ofiary złożyli częściowo osiedleni na Zachodzie b. parafianie, a częściowo swoi.
Smutne fakty związane z usunięciem ze stanowiska kardynała – prymasa Wyszyńskiego miały i tutaj swoje echo.
R.P. 1954
Rok ten jest rokiem Maryjnym z racji setnej rocznicy ogłoszenia Dogmatu Niepokalanego Poczęcia. Na M. B. gromniczną przewidziane było triduum. Ciężka zima a częściowo i niedyspozycja administratora nie pozwoliły w całości wykonać zaleceń biskupich.
W czasie tegorocznej zimy odbywa się zakładanie sieci elektrycznej na wszystkich wioskach parafii. Na wiosnę wszystko będzie gotowe, ale żarówki zabłysły dopiero przy końcu września. Ludzie ucieszeni, bo elektryfikacja objęła wszystkich – nawet takich którzy – bojąc się opłat – nie chcieli. W ten sposób Branew wyprzedziła wiele wsi, a nawet m.in. Goraj. Rzecz dla wsi korzystna i cenna.
Od pewnego czasu i w czasie tegorocznej wizyty pasterskiej administrator zbiera ofiary od niewiast na nowy ornat św. Anny. Na wiosnę nadszedł. Wykonały go Szarytki zamieszkałe obecnie w Ignacewie k. Mińska Mazowieckiego. Wygląda i wykonany dobrze. Kosztował 4.850 zł.
I w tym roku usiłowano poprawić dach nad zakrystiami, niestety i tym razem niezbyt skutecznie.
W nocy 14. marca złodzieje, których usiłował zatrzymać wartownik wystrzelili i od kul zapaliła się stodoła W. Kota z Branwi. W rezultacie pożar rozszerzył się i spłonęło kilka zabudowań.
Ciężka choroba Ojca św. i śmierć wicedziekana janowskiego ks. Wł. Golińskiego z Potoka to 2 smutne fakty do zanotowania z wiosny tego roku.
Rekolekcje wielkopostne głosi z wprawą ks. R. Kwieciński z Wierzchowisk. Frekwencja dość dobra, ale mogłaby być lepsza.
W dn. 9 maja odbył się po raz pierwszy odpust Opieki św. Józefa, który odtąd, na podstawie otrzymanego dokumentu, odbywać się będzie stale w 3. niedzielę po Wielkanocy. W prośbie o ustanowienie tego odpustu wyrażono myśl, że w tut. parafii główną patronką jest św. Anna – patronka matek, a św. Józef będzie drugim patronem, a zarazem wzorcem ojców katolickich, ludzi pracy. Rzecz szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy tak chodzi o wypełnianie przez rodziców ich obowiązków katolickich – aktualna, na czasie. Dokument odpustowy z kancelarii prymasowskiej potwierdził z ważnością na 7 lat dawny odpust św. Anny, a także św. Mikołaja, który jest obchodzony raczej wewnętrznie. Odpust św. Józefa, choć pierwszy raz, udał się bardzo dobrze. Figurę św. Józefa na froncie we wnęce muru oporowego poświęcił ks. kan. P. Panecki, który celebrował sumę. Kazanie głosił ks. Cz. Dmochowski z Godziszowa. Parafianie wyrażali radość i uznanie z ustanowienia nowego, wiosennego odpustu.
W tym roku zabroniono w tradycyjnych formach urządzania poświęcenia pól. U nas odbyło się ono, ale po cichu przy 4 kapliczkach – bez procesji.
Na ogrodzenie cmentarza kościelnego zwożono kupiony kamień z Goraja, Radzięcina i z ?. Tekst pieśni do św. Anny, przepisany w kilkudziesięciu egzemplarzach na maszynie, rozdano przed odpustem. Obecnie jest to już pieśń znana i śpiewana. W tym roku w niedzielę odpustową jeszcze rano wisiały ciężkie chmury i groził deszcz lejący już 2 dni. Szczęściem powoli rozjaśniło się i odpust udał się, choć nie było tylu ludzi co ubiegłych lat.
Z powodu spóźnionej pory odłożono rozpoczęcie prac przy budowie ogrodzenia przy kościele. Jedynie przęsła żelazne wykonuje zimą Kaz. Król z Janowa z powierzonego materiału i zrobiono także pewną ilość cegły cementowej na słupki. W organistówce ułożono resztę podłóg. Przy końcu tego roku – maryjnego – Ojciec św. ogłosił dogmat o Wniebowzięciu N. M. Panny.
Na pasterce w naszym kościele zabłysło po raz pierwszy światło elektryczne. Włączanie jest na razie prowizoryczne.
R.P. 1955
Życie weszło w nowy rok. Na początku roku – wizyta pasterska. Po odbyciu wizyty w poszczególnych wsiach – sprawozdanie i uwagi z ambony. Kol. Branewka obraziła się uwagą że są tam tacy, którzy nie byli u spowiedzi wielkanocnej i że mężczyźni ? uczęszczają do kościoła. No cóż, można by zacytować 'prawda w oczy kole’. Nie jest to sposób na zdobycie dobrej opinii. Dobrze jednak, że obchodzi ich przynajmniej co się o nich mówi.
Zimą przywieziono kilkanaście sań piasku z lasu konstantowskiego. Będzie potrzebny przy zamierzanej budowie parkanu kościelnego.
W W. Poście panują mrozy. Dlatego Gorzkie Żale odprawiały się na sumie. Rekolekcje głosi w tym roku przed niedzielą pasyjną ks. Czarnota A., wikariusz z Batorza. Mówi z młodzieńczym zapałem i gorliwością.
Odpust św. Józefa wypada w tym roku w niedzielę 1 maja. Kolizja z uroczystościami święta pracy. Czas jest zły – obawa interwencji wyznaniowego z Kraśnika sławetnego p. Iskry, więc wyjście 'salomonowe’: odpust odbył się tydzień wcześniej – 24. kwietnia. Sumę odprawił ks. Karauda z Chrzanowa a kazanie głosił ks. Dmochowski z Godziszowa. Frekwencja ludzi dobra. W tym roku nasza diecezja obchodzi 150-lecie istnienia. W tym roku usiłowano znowu 'uświadomić’ proboszczów, by zrezygnowali z poświęcenia pól. W Branwi odbyło się ono, ale bez procesji – 'po cichu’ – przy 4 stacjach. W czerwcu i lipcu zbudował p. Józef Łukasik z Zofianki frontową część parkanu kościelnego. Całość sprawia dobre wrażenie, podoba się wszystkim, choć co do samego wykonania są pewne zastrzeżenia. Trochę cement był za słaby. Murarze z Frampola żądali prawie 2 razy więcej, ale niewątpliwie zrobiliby lepiej. Wobec braków w kasie, na zebraniu 3.07 uchwalono dodatkowo po 10 zł z ha.
Zdrowie miejscowego organisty p. Cypriana Zarębskiego od pewnego czasu zaczęło szwankować. Kiedy administrator wrócił ok. 22. lipca z podróży wakacyjnej, organista był już poważnie chory. Śmierć przyszła szybko, 24. lipca. Byli sąsiedni księża i organiści, a także ksiądz i organista – bracia zmarłego. W przemówieniu nad trumną administrator scharakteryzował zmarłego jako cichego pracownika przywiązanego do swojej funkcji i fakt, że w Branwi nie miał dostatecznego utrzymania i żył dzięki pomocy rodziny. Spoczął obok swego syna, który zmarł młodo, przed rokiem – na branewskim wzgórzu. R. in p.
Tutejszy rodak ks. dziekan Jan Mróz obchodził w tym roku 25-lecie kapłaństwa. Dlatego na odpust św. Anny został zaproszony z sumą, a kazanie z nawiązaniem do tej rocznicy głosił ks. Grzebalski – za którego odbyła się w Branwi prymicja jubilata w 1930. Pogoda dopisała, choć dnia poprzedniego przed uroczystościami była burza i od pioruna pożar w Krzemieniu. Stąd frekwencja nieco mniejsza niż lat poprzednich. Śpiewał chór z Dzwoli pod batutą swego dyrygenta p. Filipka, który zastąpił zmarłego organistę.
W połowie sierpnia nadeszła z kurii biskupiej wiadomość o zamierzonej wizytacji biskupiej w Branwi. Ww dniach 11 i 12 września b. r. Termin ten nie bardzo był na rękę ze względu na pilne prace ? i dostawy zboża dla państwa (na co silnie naciskano), ale nie było apelacji – trzeba było zacząć przygotowania, które rozplanowane na czas udało się wykonać, za wyjątkiem samej bramy, która czekała na zrobienie aż do samej niedzieli 11. września. Pewne remonty murarskie przeprowadzono w kościele, na plebanii pomalowano 3 pokoje, bo aż się o to prosiły po rujnacji zrobionej przy zakładaniu instalacji elektrycznej. Biskup sufragan J. E. ks. dr. T. Wilczyński przyjechał z Dzwoli w niedzielę 11 września ok. godz. 16. W Bramie powitały go najpierw dzieci, a potem przedstawiciel parafii Paweł Kłyza – ogromnie stremowany. W sprawozdaniu administrator m.in. prosił biskupa o napomnienie tutejszych parafian, by byli gorliwsi w praktykach religijnych, skoro tak bardzo są im one dostępne, mówił o cierpliwości potrzebnej duszpasterzowi, o trudnościach materialnych w związku z dalszymi pracami przy urządzaniu kościoła, o trudnościach w prowadzeniu gospodarstwa – wobec obowiązujących obciążeń – bez czego trudno byłoby administratorowi i służbie kościelnej wyżyć w Branwi. Wobec tych kłopotów i trudności ustosunkowanie parafian do proboszcza powinno być bardziej cieplejsze i bardziej życzliwe. Biskup określił sprawozdanie jako szczere i trafne i dał napomnienia w duchu sprawozdania, choć później prywatnie pytał administratora, czy nie przesadził w krytycznej ocenie parafian i czy się tym nie obrażą… U bierzmowania było 87 osób. Katechizacja dzieci wypadła dość dobrze. Ponieważ była piękna pogoda i z racji niedzieli, ludzi zgromadziło się sporo i wszystko odbyło się planowo i w ładzie. Na ingresie byli sąsiedni księża. Na drugi dzień natomiast, obok kleryków był tylko wicedziekan ks. Dmochowski i ks. P. Mazurek z Potoka W. Dnia 12. września o godz. 7 obejrzał biskup kościół, plebanię, zabudowania i cmentarz parafialny. Był również później na organistówce. Dalszą część parkanu wokół kościoła radził wykonać murem ciągłym, co nie przekonało jednak parafian. Mszą św., przemówieniem skierowanym do rodziców oraz procesją, która odprowadziła biskupa na plebanię, wśród owacji zebranych zakończyła się oficjalna część programu wizytacyjnego. Ok. godz. 11.30 taksówką diecezjalną odjechał biskup do Lublina. Banderii nie było – bo władze groziły karami uczestników. W ramach wizytacji ochrzcił także biskup dziecko – dziewczynkę p. J. ? – zięcia właściciela młyna w Branwi p. Modzelewskiego.
Aniela Ostrowska z Branewki – choć biedna – dała w tut. kościele na msze św. gregoriańskie – rzecz w Branwi niezmiernie rzadka. Intencji mszalnych normalnie brakuje.
Przy końcu października przyjęto nowego organistę – p. Bronisława Wróbla, któremu zobowiązano się dać specjalny dodatek z poszczególnych domów, byle przyszedł na brakujące miejsce i zorganizował chór parafialny. Chór rzeczywiście został zorganizowany i na święta Bożego Narodzenia nauczył się kolęd. Pierwszy występ miał miejsce 8. grudnia – śpiewał chór pieśni maryjne. Na samo Boże Narodzenie wypadła choroba organisty i chór nie śpiewał niestety. W związku z opłatkiem napominał administrator do zgody wobec szerzącego się pieniactwa i kłótni na wsiach. Przed świętami założono kierce elektryczne na bocznych ołtarzach i na zacheuszkach. Śmierć w tym roku krążyła wokół kościoła: oprócz organisty, zmarła w szpitalu w Lublinie na zawał serca gospodyni administratora parafii, p. Katarzyna Mastalerz. Ubiegły rok był obfity w zdarzenia, przyniósł pewne zmiany i zapisał się w pamięci zarówno radośnie, jak i żałobnie. Zwykły kalejdoskop spraw, rzeczy i ludzi…
R.P. 1956
Ponieważ wizyta pasterska odbywa się zwykle w okresie B. Narodzenia i w popularnej mowie określa się 'ksiądz chodzi po kolędzie nic dziwnego, że jest tendencja u ludzi do traktowania księdza odbywającego wizytę jako 'kolędnika’. By tego uniknąć i aby ludzie gdy chodzi o ofiary na kościół – konkretnie w tym roku na malowanie kościoła i budowę ogrodzenia – nie tłumaczyli się że wydali na święta i teraz nie mogą wpłacić administrator odłożył wizytę pasterską na okres po Trzech Królach. Przyczyniła się ta rzecz do zwiększenia liczby i jakości ofiar, choć rewolucyjnych zmian nie było. Bardzo trudno spowodować ludzi do zmiany przyzwyczajeń – szczególnie gdy w grę wchodzą sprawy materialne.
W niedzielę 8. stycznia odbył się opłatek chóru połączony z potańcówką. Wracający do domu wywołali awantury, co niestety nie jest tutaj rzeczą rzadką.
Zakupiono w Goraju 30 m2 kamienia na dalszą budowę ogrodzenia. Zdawało się, że zimą będzie można łatwo go zwieźć. Niestety zbyt duże śniegi, a trochę i opieszałość ludzi nie pozwoliły na to. Nastąpi to dopiero latem, choć w międzyczasie część została skradziona, a część leży dotychczas w kopalni na 'Chełmiku’ – bo nie można było znaleźć po niego furmanek.
Rekolekcje wielkopostne prowadził ks. Karauda z Chrzanowa, znany na terenie kaznodzieja. Frekwencja dobra – choć jak zwykle – mogłaby być lepsza.
W tym roku Ojciec św. Pius XII kończy 80. rok życia i 17. na stolicy apostolskiej. Odbiło się to echem i w naszych parafiach.
Po raz pierwszy w tym roku nabożeństwa wielkotygodniowe odprawiały się w zmienionym porządku. Raczej korzystnie wpłynęły one na frekwencję i zrozumienie wspaniałej liturgii W. Tygodnia. Adoracji przy Grobie trzeba mocno pilnować i w czas ogłaszać – inaczej kościół świeci pustką (przed nabożeństwami). Nawet i strażacy nie pilnują swoich terminów. Dekoracje do Grobu trochę wyblakły, ale wieczorem łącznie z ustawioną zielenią, kwiatami i światłem elektrycznym – sprawiają dobre, estetyczne wrażenie.
Na święta udało się odnowić dawną chorągiew św. Józefa, która była mocno zniszczona. Kupiono także nowe okucia do małych chorągiewek noszonych przez chłopców przy krzyżu. Aparat procesyjny w ten sposób w całości jest nowy lub odnowiony.
Odpust św. Józefa wypadł w tym roku w niedzielę 22. kwietnia. Było dość chłodno. Frekwencja średnia, sumistą był ks. Jarzyński z Frampola, a kaznodzieją ks. Grzebalski z Radzięcina. Niemiłym zgrzytem była słaba forma organisty, który pozbawiony opieki od początku pobytu w Branwi, a ostatnio owdowiały po śmierci żony rozżalony poróżnił się naskutek udzielonych mu upomnień zarówno z administratorem, jak i z ludźmi. Przeprosiny nastąpiły w 2 tyg. później, choć były głosy na zebraniu parafialnym, zwołanym przez administratora w niedzielę 6. maja, by go zwolnić. Groźba ta i małżeństwo z tut. parafianką przyczyniły się do znacznej poprawy formy urzędującego organisty.
W tym roku poświęcenie pól odbyło się już normalnie, choć przeszkody jeszcze czyniono. Święcenia subdiakonatu otrzymał w tym czasie alumn Seminarium Duchownego w Lublinie – tutejszy rodak Jan Liwak.
Przy końcu roku, dzieci które na to zasługiwały – otrzymały świadectwa nauki religii, która odbywała się wśród trudności na plebanii lub w kościele. Niestety zachowanie dzieci na tych lekcjach pozostawiało dużo do życzenia. Stąd i postępy były słabe.
W lecie z ofiar, które pozostały po kupnie ornatu św. Anny kupiono nową szarfę do dzwonka przy zakrystii.
Doroczny odpust patronki kościoła św. Anny odbył się pomyślnie. Sumę celebrował ks. Dziewulski ze Zdziłowic, a Słowo Boże głosił ks. Maścibroda – wikary z Janowa, który zastąpił ks. Kowalczyka z Modliborzyc. Mimo obietnicy bowiem nie mógł wybrać się z kazaniem do Branwi.
Dłuższy czas nosił się administrator z zamiarem pobielenia kościoła, bo o malowaniu trudno było myśleć, skoro trudno było o fundusze na ogrodzenie kościoła. Prowadzono już na ten temat pertraktacje z malarzami z Janowa. Ogół jednakże wypowiadał się raczej za malowaniem polichromią, choćby nawet skromną. 'Próbna’ taca dała ponad 1000 zł i administrator porozumiał się z malarzem, który swego czasu wykonał w tutejszym kościele Grób Pański, p. prof. T. Gałyszem z Jeleniej Góry. Przyjechał on do Branwi 15. sierpnia i wtedy na zebraniu zapadła decyzja o malowaniu. Uchwalono po 25 zł z ha na malowanie prezbiterium w tym roku. Następne 25 zł wpłacą w roku przyszłym jeśli będzie malowana reszta kościoła. Całość miała kosztować ok 50.000 zł. Pracę zaczęto po mozolnym zbudowaniu rusztowań przy końcu sierpnia. Ponieważ ofiary wpływały dość słabo i malujący wraz ze swoim pomocnikiem robili sobie urlopy i nie byli zdolni do intensywnej pracy – szła ona powoli i nierówno, nastręczając kłopotów administratorowi. Ostatecznie jednak rezultat był dość dobry i prezbiterium, dość już brudne, zostało odnowione, a 4 duże obrazy wymalowane mają swoją wymowę i wartość także artystyczną. Z kłopotów finansowych z trudem udało się jednak, choć nie równocześnie z zakończeniem pracy – wyleźć. Poświęcenie obrazów odbyło się w niedzielę 21. października i było dość pamiętną uroczystością dla parafii.
W tym czasie dość poważnie choruje organista. O mało nie poszedł za swoim poprzednikiem, zmarłym przed rokiem.
Na uroczystości jubileuszowej ks. Cz. Dmochowskiego w Godziszowie na początku września był Ordynariusz diecezji J. E. ks. bp. P. Kałwa. Korzystając z pogody, odbył samochodem przejażdżkę do sąsiednich parafii. Wstąpił również w towarzystwie ks. kan. J. Drzazgi – wicerektora Seminarium Duchownego – do Branwi, gdzie witał go miejscowy administrator i jego poprzednik ks. Grzebalski wraz z wicedziekanem janowskim, jubilatem – ks. Cz. Dmochowskim.
Firma St. Truszczyński z Włocławka na skutek interwencji administratora i organisty przysłała 2 pracowników celem przejrzenia wstawionych 5 lat temu organów. Pewne usterki usunięto, a na dłuższe remonty nie mieli wysłannicy czasu i chęci.
We wrześniu zmarł znowu jeden z ludzi związanych z parafią i kościołem. Mianowicie funkcje stróża sprawował od kilku lat Wł. Cięciura. Zdrowie jego w ostatnich czasach coraz bardziej kulało i od wiosny prawie już nie pracował. Leczenie nie dało rezultatu i zmarł w szpitalu w Janowie. Wkrótce po jego śmierci, owdowiała żona i syn wyprowadzili się z organistówki, gdzie przez pewien czas mieszkali. Funkcje zmarłego zgodził się na dawnych warunkach (1 kg zboża z ha od parafian) pełnić Józef Ciupak z Branwi.
’Polski październik’ odbił się także w życiu parafialnym, które doznało pewnego odprężenia szczególnie po zniesieniu referentów wyznaniowych w powiatach i innego ustosunkowania władz administracyjnych do Kościoła i jego spraw.
Jesienią, w październiku kończył murarz następną partię ogrodzenia przy kościele. Wcześniej trudno było go sprowadzić, bo stale nie miał czasu i wykonujący przęsła żelazne kowal Cz. Kłyza z Branewki również nie dotrzymał obiecanych terminów. Ogrodzenie ostatecznie zdecydowano robić tak, jak na froncie. Przez to jak podkreślali niektórzy, masyw kościoła nieco zelżał w oczach patrzącego z dala.
Przyjemnym akordem w życiu parafialnym zakończył się rok 1956. W uroczystość św. Jana, 27. grudnia w czwartek, odprawił prymicje tutejszy rodak ks. Jan Liwak. Zima tego dnia dość mroźna nie pozwoliła na szersze zewnętrzne uroczystości. W ramach skromniejszych odbyło się jednak wszystko przewidziane przepisami liturgicznymi i tak, jak to zwykle się odbywa. Kazanie na prymicji wobec nieobecności zaproszonego ks. J. Mroza (zasypane drogi), wygłosił ks. Cz. Dmochowski. Oprócz kolegów Prymicjanta, księży i kleryków był obecny na uroczystości ks. Grzebalski. Ks. Jan Liwak to drugi kapłan z terenu tut. parafii – po ks. J. Mrozie proboszczu w Puszczy Solskiej.
Okazało się później że zima która tak gwałtownie wyładowała się akurat w święta Bożego Narodzenia, tak iż na pasterkę nawet tut. parafianom trudno było przyjść do kościoła, później osłabła i była dość łagodna.
R.P. 1957
Na przełomie lat 1955/56 odbył się w Polsce – w kościele polskim Rok Maryjny, w związku z 350-leciem ślubów lwowskich Jana Kazimierza. Odnowienie ich centralne nastąpiło na Jasnej Górze 26. sierpnia 1956r. Zgromadziła wtedy Częstochowa podobno ok. 1,5 mln ludzi. Głębiej wierzący twierdzili później, że modły Roku Maryjnego i wstawiennictwo Królowej Polski sprawiły przełom polityczny, który nastąpił w październiku oraz jego konsekwencje. Najpierw radosny fakt wypuszczenia na wolność internowanego prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego, potem – na skutek rozmów między Episkopatem a władzami – powrót nauki religii do szkół. Nastąpiło to również w Branwi. Z początkiem lutego rozpoczął administrator ponownie nauczanie w szkole. Dzieci i rodzice, którzy solidarnie wszyscy podpisali się na naukę religii, przyjęli ten fakt radośnie, choć bez specjalnego entuzjazmu, jak to się słyszało tu i ówdzie. Nauczanie w latach poprzednich w prymitywnych warunkach przyczyniło się do rozluźnienia karności wśród dzieci i teraz przyszło administratorowi zadanie właściwego ich ułożenia. Nie przychodziło to łatwo i bez zgrzytów szczególnie, że dzieci tutejsze nie odznaczają się grzecznością i ich wychowanie pozostawia dużo do życzenia.
Na terenie parafialnym można wciąż kopać kamień. W tym roku zgodzono się z Pawłem Dudą z Branwi, który w ciągu zimy i później ukopał sporo kamienia w 2/3 dla siebie i w 1/3 dla kościoła.
W święto M. B. Gromnicznej rozpoczął administrator ? akcję 'bliżej ołtarza’. Odtąd dzieci są przeważnie na prezbiterium, starsi mają być bliżej i źle widziane jest wystawanie w przedsionku. Podobało się to ludziom, ale tym z kruchty 'pokutnikom’ nie bardzo…
Rekolekcje wielkopostne prowadzi w Branwi w tym roku nowy administrator w Otroczu, ks. T. Prejs. Nauki solidnie opracowane i dobrze wypowiedziane – podobały się. Frekwencja normalna, choć 2 mężczyzn którzy od dawna nie byli u spowiedzi – tym razem udało się ściągnąć. Jednego z nich udało się sprowadzić w związku ze sporem między nim a parafią o sochorę ściętą przez niego na placu przydzielonym w czasie dzielenia 'nawsia’ parafii – placu naprzeciw kościoła.
Wobec zniesienia święta Opieki św. Józefa i ustanowienia 1. maja św. Józefa – pracownika, odpust tut. przeniesiony został na stałe na 1. maja lub jeden z 7 następnych dni. W tym roku odbył się 1. maja w środę. Kazanie głosił ks. Karauda z Chrzanowa, a sumę odprawił ks. Grzebalski. Przeszkód żadnych nie było.
Od 1. maja trwały bliższe przygotowania do ślubowań Maryjnych w 1. niedzielę maja – 5go. Sama uroczystość jak w całej Polsce, tak i u nas odbyła się przy licznym udziale wiernych, przy dobrej, choć chłodnej pogodzie i zostawiła niewątpliwie ślad w duszy i pamięci. Najtrudniej było zorganizować młodzież męską – tak zresztą nieliczną tutaj – ale i to jakoś w końcu wyszło.
Przy końcu maja zjawił się w Branwi znowu prof. Gałysz i ułożono się z nim co do dalszego malowania kościoła. Zamieszkał tym razem na wsi. Mimo obietnic nie wykonał jednak szkiców – projektów i nie dał ich do zatwierdzenia komisji artystycznej. Na razie miał do dokończenia zakrystię i chór – do czego zobowiązał się w roku ubiegłym. Z robotą jednak nie spieszył się i budowa 'wieży’ do malowania nawy też szła tępo. Wywołało to wiele plotek i niemiłych komentarzy. Praca ruszyła dopiero po stanowczej interwencji administratora i po wystaraniu się o zatwierdzenie szkiców – projektów. Było to już po odpuście, na który nawa ogólnie miała być już ukończona.
Mijało właśnie 10 lat od przyjścia do tutejszej parafii obecnego administratora. Poza nim nikt jednak o tym – zajęty każdy swą pracą i troskami – nie pamiętał.
Przed miesiącem otrzymali tutejsi parafianie wiadomość o śmierci dawnego proboszcza, założyciela tut. parafii w 1919r. – ks. kan. Władysława Bargieła, który zmarł w maju w Bełżycach. Znali go już i pamiętali tylko starsi i garstka ich przyszła na nabożeństwo odprawione za ś.p. Zmarłego.
Sumę na odpuście św. Anny celebrował nowokreowany kanonik ks. Cz. Dmochowski z Godziszowa. Wymownie głosił Słowo Boże ks. R. Kwieciński z Wierzchowisk.
Latem ciągłe odpusty odrywają księży od parafian i parafian od kościoła, bo przeważnie wypadają w niedziele. Stąd trudne porozumienie z parafią w tym okresie. Z tego względu oraz wobec stałych wpływów, na malowanie trzeba było wybrać się za ofiarami po domach w sierpniu. Dało to pewien rezultat i bodaj poruszyło. Przy okazji trzeba było prostować rozszerzone plotki i złośliwości na temat malowania, do których niestety przyczynił się i sam malujący.
W tym czasie również trwa budowa następnej partii ogrodzenia przy kościele. Murarz znowu nie dotrzymywał terminów, zdążył jednak przed jesiennymi przymrozkami. Przęsła robił teraz kowal A. Czajka z Branewki.
Przykre było – szczególnie we wrześniu – że w Branwi po letnich awariach nie było prądu. Trwało to aż 3 miesiące do 4. października. Hamowało to także prace przy malowaniu.
Ożywieniem Kół Żywego Różańca zajął się administrator w październiku i później – wobec nieco przychylniejszej atmosfery. To samo było z tercjarstwem i ministrantami.
W święto Chrystusa Króla odbyło się formalne zakończenie prac przy malowaniu i poświęcenie obrazów. Pomocnikiem malarza był miejscowy chłopiec St. Cięciura. Ostateczny rezultat malowania oceniono dodatnio. Przy okazji odnowiono piękną rzeźbę – figurę M. Boskiej, Grób i inne obrazy. Cenny, choć niepozorny obraz M. Boskiej podarowała do tut. kościoła Łukasik Aniela z Branwi. Mimo że przebieg tegorocznych prac przy malowaniu nie był planowy za to że znikły ze sklepienia rysy pęknięć, że kościół został odnowiony, pomalowany i sprawia estetycznie dobre wrażenie, należy się malującemu p. prof. Gałyszowi wdzięczność szczególnie, że miał wraz z administratorem duże trudności przy przesuwaniu wieży do malowania, do czego czasem trudno było ściągnąć mężczyzn. Czasem pomagały także dzieci! Należność za malowanie udało się wpłacić w całości na początku listopada przy pomocy własnych zasobów administratora w nadziei, że parafianie później mu to zwrócą. W listopadzie spowodował administrator, by najmniej czynna przy malowaniu, jeśli chodzi o prace ? Kol. Branewka uporządkowała nieco cmentarz przykościelny. W części zakreślony program – wykonano.
W lecie opuścił Branew i swoje stanowisko dotychczasowy kościelny Br. Łukasik. Objął on kiedyś tę funkcję po zmarłym swym ojcu ś.p. Walentym. Za fachowe i solidne spełnianie swych obowiązków – dodajmy: przy tak słabym wynagrodzeniu jak tutaj – należy mu się pełne uznanie i wdzięczność. Z największym trudem przy pomocy administratora udało się organiście przed świętami B. Narodzenia zorganizować na nowo chór, by mógł zaśpiewać kolędy. Młodzież męska do chóru nie chce się zapisywać.