KRONIKA - CZĘŚĆ 5
W dniu 1 lipca 1964 roku dotychczasowy proboszcz ks. Jan Hryniewicz otrzymuje z Kurii Biskupiej w Lublinie zawiadomienie, że Kuria Biskupia doceniając jego pracę tak na duchowym, jak i gospodarczym w parafii Branew, zwalnia go z proboszcza parafii Branew, a przenosi go na stanowisko proboszcza parafii Piotrawin nad Wisłą w dekanacie Opole Lubelskie. Ksiądz Jan Hryniewicz objął parafię Piotrawin po zmarłym tam nagle księdzu Stanisławie Mulawie. Jako nowym proboszczem Kuria mianuje księdza Kazimierza Maścibrodę, dotychczasowego rektora kościoła w Momotach Górnych w parafii Janów Lubelski.
Młody to, bo zaledwie 8 lat kapłaństwa liczący ksiądz Kazimierz Maścibroda obejmuje parafię w uroczystość odpustową w Branwi świętej Anny, matki Najświętszej Maryi Panny. Ludzi na ten odpust ściągnęło masę, gdyż mówiono że dotychczasowy proboszcz będzie żegnał Branew, a jednocześnie parafianie Branewscy będą witać nowego proboszcza. Na tę uroczystość przybyło też i ponad 30 księży, nie tylko z sąsiednich parafii, ale i z odległych nawet, z księdzem wicedziekanem Janowskim – księdzem kanonikiem Czesławem Dmochowskim, proboszczem z Godziszowa, który dokonał aktu wprowadzenia nowego proboszcza. Księdza dziekana kanonika Franciszka Trochonowicza w tym czasie nie było, ponieważ był za granicą, więc z polecenia Kurii Biskupiej aktu wprowadzenia dokonał ksiądz wicedziekan Czesław Dmochowski.
Nowy proboszcz po wprowadzeniu go procesjonalnie do kościoła i po odmówieniu przepisanych prawem kanonicznym modlitw odprawił sumę odpustową i poprowadził procesję.
Ludzie przyjęli nowego proboszcza życzliwie, tym bardziej że nie był to dla nich ktoś obcy, ale znali go, bo już jako wikariusz z Janowa głosił u nich dwa razy kazanie odpustowe i bywał u nich na spowiedzi wielkanocnej. I tak ten młody ksiądz na tej pierwszej samodzielnej placówce rozpoczął pracę duszpasterską.
Parafię zastałem zorganizowaną tak pod względem duchowo-religijnym jak i pod względem gospodarczym. Lud wierzący, do kościoła gorąco przywiązany, pilnie uczęszczający na nabożeństwa, jak i do Sakramentów Świętych.
Ponieważ nadchodził nowy rok szkolny, trzeba było zabrać się do katechizacji dzieci. Katechizacja odbywała się w organistówce, w jednej z sal odpowiednio do tego przystosowanej i umeblowanej w stoliki, ławki i inne pomoce naukowe, tak że dzieci mogą wygodnie pobierać naukę religii. Dzieci uczą się cały rok szkolny, Uczy sam ksiądz proboszcz. Jeżeli chodzi o gospodarstwo rolne, to parafianie chętnie księdzu pomagają w obróbce pola, gdyż sam proboszcz nie dałby rady, ponieważ nie ma do tego narzędzi rolniczych, ani siły pomocniczej, a pola jest dość dużo.
Zaraz z wiosną następnego roku przystąpiono do prac przy kościele, a mianowicie:
Do tej pory nie było przy kościele odwodnienia. Trzeba to było jak najszybciej zrobić, więc zaraz po Wielkanocy położono dookoła kościoła płyty cementowe i odprowadzono wodę na zewnątrz. Wyłożono też płytami od bramy głównej aż do wielkich drzwi, żeby nie wnosić błota do kościoła. Założono też bramę wejściową żelazną na cmentarz kościelny. W tym czasie z ofiar niewiast z całej parafii kupiono do kościoła piękną czarną kapę, trzy nowe alby i trzy obrusy. Chłopcy ministranci, mając już pelerynki czerwone, dostali zielone w liczbie 35, tak że wszyscy ministranci a jest ich 50 na nabożeństwa zakładają pelerynki bądź to czerwone, bądź zielone. Oprócz tego odnowiono plebanię zewnątrz i wewnątrz.
Rok 1966, wielki Rok Tysiąclecia Chrztu Polski i Kościoła w Polsce.
Podobnie jak cała Polska i Kościół w Polsce, tak i parafia Branew przygotowywała się do tej podniosłej uroczystości przez różne nabożeństwa. Przed rekolekcjami wielkopostnymi dwóch młodzieńców z Branewki Jan Piecyk i Czesław Krawczyk pojechali do Częstochowy jako delegaci parafii i przywieźli obraz Matki Bożej Częstochowskiej do parafii. Po zakończeniu rekolekcji, które w tym roku prowadził ksiądz Czesław Knozowski ze Zgromadzenia Księży Marianów, w Palmową Niedzielę po Komunii Świętej generalnej, obraz uroczyście wyniesiony z kościoła wyruszył na teren parafii. Obraz był na terenie parafii przez 8 miesięcy. Szedł od domu do domu. W każdym domu przyjmowany był z wielką radością, a żegnany był często z żalem, łzami w oczach a nawet z głośnym płaczem. Przy obrazie gromadzili się ludzie bardzo licznie. Nieraz bywało nawet w niektórych domach po 200 lub 300 osób. Często ludzie nie mieścili się w domach i musieli stać na podwórzach. Przy obrazie ludzie modlili się do późnych godzin nocnych w różnych intencjach i śpiewali najprzeróżniejsze pieśni Maryjne. Przewodnikami modlitw przy obrazie byli w Kolonii Branewka i na Branewce Jan Piecyk i Czesław Krawczyk obaj kawalerowie, a w Branwi Piotr Kłyza i Andrzej Liwak (Pietrusiak). Modlitwy i czuwania przy obrazie nie przeszkadzały pracom polowym. Gdy nadchodził wieczór, każdy rzucał robotę, obrządzał dobytek i śpieszył do obrazu, do Matki Najświętszej. Widać było naprawdę tę radość i zadowolenie u ludzi z racji przybycia obrazu do ich domu.
Na ogólnopolskie obchody milenijne do Częstochowy jeździli z Branwi Jan Liwak z synem Bolesławem i Bronisław Liwak, który w tym czasie był w wojsku. Przyjechał na urlop i jako żołnierz pojechał na te uroczystości. Opowiadali mi potem ci uczestnicy uroczystości milenijnych, jakie napotykali trudności w drodze do Częstochowy, ale jednak byli zadowoleni. Na diecezjalne uroczystości do Lublina z parafii jeździły niewiasty z Branewki, Aniela Omiotek, Łucja Kozyra i inne, których nazwisk już dziś nie pamiętam.
Jedni i drudzy byli bardzo zadowoleni że w Częstochowie z całą Polską a w Lublinie z całą diecezją wielbili Królową Polski.
Obraz Matki Bożej Częstochowskiej powrócił z nawiedzenia parafii w listopadzie 1966 r. i od tej pory znajduje się w kościele, i jest noszony w czasie procesji przez matki przedstawicielki całej parafii. A więc z Sapów obraz nosi Flis Teodozja, z Kolonii Branewka Powęska Maria, z Branewki Sulowska Emilia i z Branwi Flis Klara. One to wzięły obraz w swoją opiekę, zawsze go pięknie stroją i są z tego bardzo zadowolone. Myślę że pamięć o tych chwilach narodu naszego nie tylko pozostanie jako wydarzenie historyczne dla narodu polskiego, ale będzie też wielkim wydarzeniem dla Kościoła Katolickiego w Polsce.
Rok 1967.
28 maja parafia Branew przeżywa podniosłą uroczystość. Oto w ten dzień nowo wyświęcony kapłan z Branwi, ksiądz Jan Liwak syn Stanisława (Maksima) odprawia prymicję. Jest to już trzeci kapłan z parafii Branew. Seminarium Duchowne ukończył w Siedlcach i dziś pracuje w diecezji podlaskiej.
Jednocześnie rok ten zaczyna nam przysparzać trochę kłopotu. Oto zaczął nam rysować się kościół. To zaczęło nam nastręczać trochę wątpliwości, co do wytrzymałości naszego kościoła, gdyż jest to kościół jednonawowy zbudowany z kamienia w kształcie kwadratu, bez żadnych filarów węwnątrz, o bardzo wysokim sklepieniu i dużej rozpiętości. Zaczęły więc pękać gdzieniegdzie ściany zewnętrzne i sklepienie. Nie wiadomo było co to znaczy i jakie są tego przyczyny. Po zasięgnięciu rady dziekana księdza Franciszka Trochonowicza z Janowa, zwróciliśmy się do inżyniera architekta Tadeusza Witkowskiego w Lublinie, który ten kościół projektował, aby przyjechał obejrzał i dał nam wskazówki co robić, bo różne na ten temat były mowy. W krótkim czasie inżynier Witkowski przyjechał i po dokładnym i gruntownym obejrzeniu orzekł, że filary narożne które podtrzymują cały ciężar sklepienia lekko osiadły i stąd te pęknięcia, które nie są wcale groźne, ale należy kościół wzmocnić przez tak zwane ankry. Podał wskazówki jaki materiał należy przygotować, co też robimy. Przygotowuje się odpowiednie żelazo, które gdy się założy, wzmocni świątynię i będzie jeszcze ona mogła służyć wiernym całe wieki. A więc czeka nas praca nie lada.
Po zgromadzeniu odpowiednich i potrzebnych materiałów zaczęliśmy się rozglądać za ludźmi, którzy by podjęli się tej roboty. Niestety to natrafiało na duże trudności. Każdy kto przyjechał i obejrzał, rezygnował, bojąc się brać odpowiedzialności. To nas bardzo niepokoiło i martwiło.
Rok 1968.
W dalszym ciągu życie płynie swoimi torami. W parafii podobnie. Już z wiosną tego roku bierzemy się do ogrodzenia cmentarza grzebalnego, który przedtem nie miał żadnego. A więc zwieziono siatkę drucianą i żelazne słupki, które wcementowano i przy nich rozciągnięto wokół cmentarza siatkę, tak że teraz cmentarz grzebalny wygląda ładnie. W Wielkim Poście odbyły się rekolekcje, które prowadził z Lublina student KUL ksiądz Henryk Ostrowski. Rekolekcje jak zawsze u nas wypadły dobrze. Prawie cała parafia przystąpiła do spowiedzi i Komunii św. wielkanocnej. Odpust św. Anny wypadł bardzo dobrze. Dopisała piękna pogoda. Ludzi ściągnęło z okolicznych wsi bardzo dużo, księży 28. Sumę odprawiał ksiądz Tadeusz Prejs proboszcz z Targowiska, a piękne kazanie wygłosił ksiądz Czesław Wójcik proboszcz parafii Rachanie pow. Tomaszów Lubelski.
Prace przy kościele na razie stoją, bo nie można znaleźć ludzi którzy by się ich podjęli, co nas bardzo martwi i niepokoi. W tym roku we wrześniu wraz z księdzem proboszczem Kazimierzem Maścibrodą wyjeżdża na Jasną Górę do Częstochowy delegacja z parafii. To się tylko nazywało delegacją a ostatecznie była to pielgrzymka bo zamiast kilku osób zebrało się aż 76, za co potem ksiądz proboszcz ze strony władz państwowych miał dużo kłopotu, ale jakoś udało mu się z tych tarapatów wyjść cało bez żanych kar i konsekwencji. Pobyt na Jasnej Górze na ludziach zrobił ogromne wrażenie, szczególnie obraz Matki Bożej Częstochowskiej, bo niektórzy z nich byli tam po raz pierwszy. Szczególnie wtedy pojechało dużo młodzieży. Wwszyscy byli u spowiedzi i Komunii św. a także na Mszy św. którą w ich intencji przed Cudownym Obrazem odprawił skiądz proboszcz. Po zwiedzaniu kaplicy, bazyliki, odbytej Drodze Krzyżowej na wałach i wielu innych modlitwach, ludzie ci podniesieni na duchu powrócili do swoich domów, za co byli bardzo wdzięczni swojemu proboszczowi, do tego stopnia jak mi mówili, że gdyby ksiądz za to miał jakieś kary pieniężne, oni chętnie by to uregulowali.
Rok 1969.
Zdawać by się mogło że będzie on pomyślnym. Ale oto w marcu tegoż roku, kiedy cały świat katolicki przez rekolekcje, spowiedź i Komunię św. przygotowuje się do świąt Zmartwychwstania Pańskiego, oto w dniu 19. marca tegoż roku dociera do nas bardzo smutna wiadomość. W Lublinie w szpitalu tegoż dnia umiera nagle ksiądz kanonik Franciszek Trochonowicz dziekan dekanatu janowskiego. Nie tylko parafia Janów utraciła proboszcza, dekanat dziekana, ale cała diecezja utraciła wielkiego kapłana, bo był to człowiek nieprzeciętny. Do niego nie tylko parafianie janowscy szli jak do ojca, ale z całego dekanatu gdy tylko miał jakąś poważniejszą sprawę lub kłopot szukał rady u księdza kanonika w Janowie i zawsze ją u niego znalazł. Szczególnie my kapłani odczuliśmy brak tej świetlanej postaci. Stąd też nic dziwnego, że jego pogrzeb w Janowie Lubelskim był jedną wielką manifestacją. Pogrzeb ks. kanonika Trochonowicza zgromadził około 140 księży nie tylko z naszej diecezji, ale byli też i księża koledzy obozowi z diecezji obcych. Był ks. biskup ordynariusz Piotr Kałwa, przedstawiciele Kurii Biskupiej, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Seminarium Duchownego, obu Kapituł Lubelskiej i Zamojskiej, i jak obliczają około 15 tys. wiernych. W mieście nawet niektórzy porzucali pracę w biurach czy sklepach i pospieszyli na pogrzeb swego proboszcza. Bardzo bolała młodzież i dzieci, które tak księdza kanonika kochały a ich na pogrzeb nie puszczono, dodając im w szkołach dodatkowe zajęcia. Po kilkumiesięcznym wakacie, w lipcu tego roku ksiądz biskup ordynariusz mianował proboszczem w Janowie Lub. i dziekanem dekanatu janowskiego księdza Romana Kwiecińskiego, proboszcza z Batorza, który przedtem pełnił obowiązki wicedziekana, a po śmierci księdza dziekana pełnił obowiązki dziekana, Ksiądz dziekan Roman Kwieciński człowiek bardzo miły, inteligentny dla nas księży dekanalnych stał się naprawdę ojcem i przyjacielem do którego jak do jego poprzednika spieszymy po radę ze wszystkim co nam na sercu leży, a on zawsze nas przyjmuje z wielką życzliwością i jak tylko może, spieszy nie tylko z radą, ale i z pomocą za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni.
Z chwilą objęcia obowiązków dziekana ksiądz Roman Kwieciński zainteresował się i Branwią, i oświadczył że kościół w Branwi musi być uratowany. Sam wynalazł inżyniera, który by tymi pracami kierował, ale niestety inżynier ten nas i księdza dziekana zawiódł. Do pracy się nie zgłosił. Sam ksiądz dziekan do Branwi przyjeżdżał, ludziom tłumaczył że kościół zremontujemy, co też się i stało. Oto w sierpniu tego roku zgłosił się do nas pan Zdzisław Klimek z Tarnowa, który oświadczył że jest specjalista od tych robót i po obejrzeniu całości oświadczył, że nam kościół wyremontuje. O jakże to nas podniosło na duchu i dodało zapału. W kilka dni po odjeździe pan Klimek przyjechał ze swoimi ludźmi i tę pracę, która jak się okazało była bardzo ciężka i odpowiedzialna, wykonał, bo ankrowanie kościoła, a ono właśnie u nas było, nie jest takie proste. Teraz możemy być spokojni o naszą świątynię, że jej nic nie grozi i spokojnie przygotowywać się do wizytacji biskupiej, która nas czeka 5. października tego roku.
Dzień 5. października. Parafia przeżywa podniosłą uroczystość. Jest to dzień wizytacji biskupiej w naszej parafii. Na godzinę piątą po południu przyjeżdża ksiądz biskup Bolesław Pylak, aby w imieniu księdza biskupa ordynariusza Piotra Kałwy dokonać wizytacji kanonicznej parafii. Żadnych banderii nie urządzano, bo one są zabronione przez władze państwowe. Ksiądz biskup wraz z księdzem dziekanem Romanem Kwiecińskim z Janowa przyjechał autem prosto przed kościół. Tu oczekiwała księdza biskupa cała parafia z księdzem proboszczem Kazimierzem Maścibrodą i licznie zebranymi księżmi z sąsiednich parafii.
Księdza biskupa witały wszystkie stany. Przemówienia powitalne wypadły bardzo dobrze. Po sprawozdaniu księdza proboszcza o stanie duchowym i materialnym parafii, przemówił ksiądz biskup. Po swoim przemówieniu ksiądz biskup przeprowadził egzamin dziatwy szkolnej i udzielił sakramentu Bierzmowania. Do Bierzmowania przystąpiło 86 osób.
Wieczorem nastomiast spotkał się ksiądz z młodzieżą pozaszkolną na specjalnej konferencji. Na spotkanie z księdzem biskupem przyszła wszystka młodzież, z czego ksiądz biskup był bardzo zadowolony.
- października. Ksiądz biskup zwizytował nowo ogrodzony cmentarz grzebalny, budynki gospodarcze, punkt katechetyczny i nowo zankrowany kościół. Wszystko to bardzo dobre wrażenie zrobiło a szczególnie kościół, który został uratowany. Po swojej Mszy św. ksiądz biskup spotkał się z radą parafialną na plebanii przy wspólnym śniadaniu. Tu omówiono sprawy parafialne oraz plany prac na przyszłość.
Sumę w czasie wizytacji biskupiej odprawił ksiądz Tadeusz Prejs proboszcz z Batorza, a kazanie wygłosił sam ksiądz biskup. W słowach pożegnalnych ksiądz biskup podziękował parafianom za ich ogromny wysiłek i wkład nad uratowaniem rozpadającego się kościoła oraz zachęcił do dalszych prac dla dobra kościoła i parafii. Po południu o godz. trzeciej wyjechał z Branwii do parafii Modliborzyce, aby tam dokonać wizytacji kanonicznej. Do końca bieżącego roku nic specjalnego godnego uwagi w naszej parafii nie zaszło. Życie zaczęło się toczyć normalnie. Ludzie dłuższy czas byli pod wrażeniem wizytacji biskupiej i chlubili się, że zostali przez księdza biskupa pochwaleni za pracę i ofiary na kościół, bo mieli też ku temu słuszne powody.
Rok 1970.
Rok dalszej pracy w parafii. Jakkolwiek parafia pozostała pod wrażeniem wizytacji biskupiej i ludzie długo o niej wspominali, a już nowe uroczystości i to niezwykłe zaczynają się do diecezji Lubelskiej zbliżać, a jednocześnie i do nas, a mianowicie: Sąsiednia diecezja Przemyska przeżywa uroczystości Nawiedzenia Matki Bożej. Matka Boża w Emblematach Świecy i Ewangelii nawiedza każdą parafię i w roku przyszłym ma przyjść do diecezji Lubelskiej, a więc i do nas. W związku z tym rośnie coraz większe zainteresowanie. Co to są za uroczystości i jak one wyglądają pytają ludzie – ale to jeszcze daleko. Jednak temat Nawiedzenia jest już coraz częściej poruszany na ambonie, chcąc ludzi na ten dzień przygotować i uwrażliwić, a jednocześnie z racji uroczystości Nawiedzenia chcemy porobić pewne inwestycje, aby Matka Boża nawiedziła nas nie tylko przygotowanych duchowo, ale także abyśmy mogli przedstawić się i zewnętrznie wypaść jak najlepiej.
Kiedy w zeszłym roku dzięki Bogu i ofiarnej pomocy parafian zankrowaliśmy kościół i uratowaliśmy go od ruiny tak, że mu już żadne niebezpieczeństwo nie groziło, należało teraz zatrzeć wszystkie ślady po dokonanym remoncie. I tak: pierwsze należało zakonserwować blachę na dachu kościoła, bo już gdzieniegdzie zaczęła chwytać rdza i mogły powstawać zacieki. W związku z tym zaczęliśmy szukać majstrów, którzyby się tego podjęli. Nie było to proste, bo dach na kościele jest czterostronny i bardzo spadzisty. Ale i w tym mieliśmy trochę szczęścia, bo jak do ankrowania, tak i do malowania zgłosili się sami fachowcy też z Tarnowa i tę robotę nam zrobili. Na blachę dano podkład a na wierzch tzw. srebrzankę, tak że w czasie pogody dach na kościele lśni. Już na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat z dachem na kościele mamy spokój, bo został zakonserwowany. Podobnie zrobiliśmy z ogrodzeniem dookoła kościoła, tak że w całości wszystko to bardzo dobrze wypadło i ładnie wygląda. Pociągnęło to też sporą sumę pieniędzy, ale parafianie zrozumieli potrzebę tej inwestycji i pospieszyli z pomocą i ofiarami, opodatkowując się po 150 zł z domu. To nam wystarczyło na pokrycie kosztów związanych z tą pracą.
Na odpust św. Anny który w tym roku wypadł bardzo pięknie, bo pogoda dopisała, prace były zakończone. Odpust św. Anny jak wspomniałem w tym roku wypadł pięknie – pogoda dopisała. Uroczystość odpustowa zgromadziła 26 księży, nie tylko z dekanatu janowskiego, ale i z obcych dekanatów. Sumę odpustową odprawił ksiądz Jan Pawłowski proboszcz parafii Rachanie, a Słowo Boże wygłosił ksiądz Józef Karauda proboszcz parafii Chrzanów, najbliższy nasz sąsiad. Dziwna rzecz że parafia Branew jest prawie w dekanacie janowskim najmniejsza, to jednak jeżeli chodzi o jakieś uroczystości, jak np. odpust, jest tu oblrzymi ściąg ludzi, jak w mało której parafii. Chyba tylko Dzwola i Janów mają więcej, no ale przecież Dzwoli czy Janowa nie możemy równać do Branwi.
Zaraz po naszym odpuście zebraliśmy się z rada parafialną, aby omówić czy nie należałoby, kiedy kościół zankrowany, dachy i ogrodzenie kościoła zakonserwowane, wziąć się do wnętrza kościoła, to znaczy pomalować go wewnątrz, bo to które jest nie tylko nie stwarza ducha modlitwy w świątyni, ale wręcz przeciwnie – rozprasza. Szczególnie gdy ktoś obcy znalazł się w kościele, wychodził zawsze z gorzką miną bo obrazy na ścianach świątyni, a szczególnie na ścianie przy której stoi wielki ołtarz były odrażające, tak zwany 'Raj’ pełen nagich postaci. Myś ta przez radę parafialną i przez całą parafię, aby kościół wewnątrz odmalować została przyjęta z wielkim zadowoleniem. Nie chcemy Matki Bożej do takiej świątyni wprowadzać, mówią ludzie. Stać nas przecież aby Matkę Bożą jak najgodniej przyjąć. I już zakrawa się plan bardzo poważnej nowej inwestycji. Ale czy damy radę? W tym roku na pewno nie. Już i tak w tym roku wydaliśmy na cele kościoła około 40 tys. złotych.
Okazją do tego, aby jeszcze bardziej ludzi do tego zachęcić była wizyta pasterska, tzw. kolęda. W każdym domu sprawa malowania kościoła była poruszana i nie było nikogo w parafii, ktoby do tej sprawy odnosił się z niechęcią lub odmówił ofiary. Tak podniesieni na duchu widząc zapał parafii, zaczęliśmy się rozglądać za kimś, kto by nam kościół pomalował. A Nawiedzenie Matki Bożej się zbliża. Już jest ustalony termin a mianowicice, że parafia Branew gościć będzie u siebie Matkę Najświętszą dnia 14. września 1971r.
Rok 1971 – rok Nawiedzenia.
Zima z roku 1970 na 1971 nie jest zbyt ostra, tak że od czasu do czasu można gdzieś wyjechać do księży poradzić się i popytać kogo by wziąć do malowania kościoła. Różne są rady i propozycje. Nie można tego czynić zbyt pochopnie, bo nie wiemy czy nas będzie na wielkie sumy stać.
Ksiądz proboszcz Władysław Grzebalski, który w ubiegłym roku malował swój kościół w Radzięcinie, stręczy nam pana Mariana Peckę z Frampola, mówiąc że ten pan zrobi nam to dobrze i niedrogo, bo właśnie on malował kościół u niego.
Pewnej niedzieli po sumie najęliśmy pana Olejkę Lucjana z Branwi, który miał swój samochód 'Żuka’ i cała rada parafialna, ksiądz proboszcz oraz kilku innych gospodarzy pojechaliśmy do Radzięcina obejrzeć malowanie tamtejszego kościoła roboty pana Pecki. Wszystkim malowanie podobało się i ksiądz Grzebalski radzi nam koniecznie go wziąć. Zaznaczam że ksiądz Grzebalski jest budowniczym naszego kościoła, więc nie chciałby chyba dla nas źle. Z Radzięcina pojechaliśmy prosto do Frampola. Zastawszy pana Peckę w domu przedstawiliśmy mu cel naszego do niego przyjazdu. On wysłuchał naszej propozycji i powiedział że nam może malowanie w kościele zrobić. Pytamy, ale czy na Nawiedzenie nam to zrobi – odpowiada – tak. Ustalamy że przyjedzie do nas, obejrzy i będzie stawał do roboty. Podniesieni na duchu, że będziemy mieli kościół pomalowany, wracamy do domu. Wieść ta szybko rozbiega się po parafii a i proboszcz z ambony ogłasza. Ludzie bardzo się cieszą. I już zaczynają wpływać ofiary.
Po przyjeździe i obejrzeniu pan Pecka oświadcza nam że może zacząć robotę w maju, tylko skończy robotę przy kościele w Krzeszowie nad Sanem, bo tam ma rusztowanie, no i też zbliża się tam Nawiedzenie wcześniej jak u nas. Czekamy, maj – naszego malarza nie ma, podobnie i czerwiec – też go nie ma. To już niepokoi, bo blisko wrzesień, a u nas nic się nie robi. Dopiero pod koniec czerwca zjeżdza do nas z rusztowaniem i swoją ekipą i zaczyna się robota. Odetchnęliśmy, ale czy zdąży. W ciągu dwóch dni w kościele stanęło rusztowanie i już idą pierwsze mycia ścian. Wszystko to idzie bardzo powoli a czas nagli.
Odpust św. Anny koniec lipca – kościół zastawiony rusztowaniem. Pogoda wspaniała, wszystkie nabożeństwa odpustowe na dworze. Ludzi moc. Sumę na dworze odprawia dziekan z Kraśnika ksiądz Stanisław Szczuka, kolega kursowy miejscowego proboszcza. Kazanie głosi ksiądz Stanisław Peclik wikariusz z Dzwoli. Obcy którzy przyszli na odpust zaglądają tylko do kościoła, pokłaniają się Panu Jezusowi i wychodzą, bo na razie nic nie widać – tylko rusztowanie. Księży w tym dniu było 23.
Dzień 6. sierpnia. Dzień historyczny dla diecezji Lubelskiej. Maryja przekracza progi diecezji Lubelskiej, opuszczając diecezję Lubaczowską. Pierwszą parafią Nawiedzenia jest Tomaszów Lubelski. Z całej diecezji, ze wszystkich parafii jadą delegacje do Tomaszowa celem powitania Matki Bożej. Od nas też z księdzem proboszczem jedzie 4 osoby – Jan Piecyk i Eugeniusz Kuryło z Branewki oraz Liwak Bronisław z żoną Krystyną z Branwi. W Tomaszowie jest cały Episkopat Polski z księdzem prymasem i księdzem kardynałem Wojtyłą na czele. Tej podniosłej chwili powitania i wrażenia nie da się opisać, to trzeba było widzieć. Księży jak nam opowiadano było w Tomaszowie ponad 300, a ludzi liczyło się na kilkadziesiąt tysięcy. W Tomaszowie pożegnał Matkę Bożą ksiądz biskup Nowicki, ordynariusz lubaczowski i przekazał Ją niejako naszemu ordynariuszowi księdzu biskupowi Piotrowi Kałwie. Następnego dnia wszystkie delegacje złożyły kwiaty u stóp Matki Bożej, zapraszając Ją do odwiedzenia poszczególnych parafii. I tak od Tomaszowa Maryja rozpoczęła nawiedzać parafie w naszej diecezji. Z Tomaszowa delegaci nasi powrócili do domu oszołomieni po prostu tym co widzieli i przeżywali w Tomaszowie, a ksiądz proboszcz pojechał jeszcze do Rachani, swojej rodzinnej parafii i tam w imieniu kapłanów pochodzących z tamtej parafii witał Matkę Bożą.
A u nas w Branwi prace w kościele jeszcze ida – byle skończyć, bo już dzień Nawiedzenia niedaleki, a przecież 7. września rozpoczynają się Misje Nawiedzenia. Ludzie jeżdżą do parafii, gdzie Nawiedzenie się odbywa. Widzą jak całe trasy którymi przywożone są symbole Matki Bożej są udekorowane, jak całe wioski i domy są odświętnie ubrane. Opowiadają to innym. Każdy pyta – a czy my damy radę tak Matkę Bożą powitać? Opowiadają o tych pięknych banderiach konnych, rowerowych i zmotoryzowanych. Jak wszystkie pojazdy i banderzyści ubrani w różne stroje.
W parafii zaczyna się ruch. Już u nas w Branwi mężczyźni się ubierają. Już zaczynają gromadkami jeździć po wsi na koniach, przyzwyczajając konie do banderii. A proboszcz? Proboszcz w tym czasie jest gościem w domu. Stale w rozjazdach. Bądź to na spowiedziach misyjnych w obcych parafiach, aby potem mieć odpowiednią ilość spowiedników u siebie, gdy przyjdzie czas spowiedzi, albo zwozi dekoracje do kościoła aż z diecezji przemyskiej, bo Branew nie może gorzej wyglądać od innych parafii.
- września rozpoczynamy Misje Nawiedzenia, które będą trwały aż do 14. września, to jest do momentu przyjścia Matki Bożej do nas. Prowadzi je ojciec Tarzycjusz Pawelec, bernardyn z Krakowa. Kościół pięknie wykończony. Ludzie przychodzą na nauki misyjne bardzo licznie. Cieszą się, że przyjmiemy Matkę Bożą w pięknie odmalowanej świątyni. Do spowiedzi przystąpiła cała parafia, z wyjątkiem kilku osób, czterech czy pięciu. W parafii ogromne ożywienie. Mężczyźni robią krzyżyki, niewiasty szyją proporczyki do dekoracji trasy i domów. Jakaś panuje w parafii, z jednej strony radość, a z drugiej powaga. W pole nie ma mowy aby kto poszedł. Matka Boża jest w Dzwoli, a dziś przychodzi do nas. Od wczesnych godzin rannych, cała parafia od granicy południowej, to jest od Krzemienia, do granicy północnej, pod Chrzanów przepięknie udekorowana. Nie ma przerwy w dekoracji nawet na metr. Gdy się wyszło na wieś, po prostu oczom człowiek nie wierzył, że ludzie mogli tak wspaniałych rzeczy dokonać. Każdy dom oświetlony, w każdym oknie obraz Matki Bożej, a i na zewnątrz obrazy powywieszane na pięknych kapach, dywanach lub kilimach. Kościół jeszcze pachnący świeżością malowideł, pięknie udekorowany zewnątrz i wewnątrz flagami, proporczykami i innymi dekoracjami ze styropianu. Widzi się dużo obcych ludzi na wsi. Widać przyjechali do swoich na tę wspaniałą uroczystość.
Godziny przedpołudniowe. Już banderzyści jeżdżą po wsi, konie ubrane, oni tez ubrani w stroje ludowe. Ale nie tylko mężczyźni jadą. Jadą też panienki w pięknych białych sukniach. Jadą rowerzyści, jadą cykliści. Wszyscy w stronę Krzemienia, bo stamtąd od Dzwoli przyprowadzą Matkę Bożą.
Godzina 14 – dochodzi do nas wiadomość, że już prowadzą Matkę Bożą do nas. To niemożliwe. Matka Boża ma przyjść do nas na godz 17. Jeszcze nie ma księdza biskupa, a i ludzi jeszcze nie ma. Czyżby pomyłka? Rzeczywiście kilka minut po godzinie 14. już pierwsi banderzyści są, ale oświadczają że symbole Matki Bożej jeszcze są w Dzwoli w kościele, ale jest tak olbrzymia banderia, że cała trasa od Dzwoli przez Krzemień aż do Branwi, to jeden ciąg banderii. W wielkim napięciu oczekujemy tej podniosłej chwili, ludzi już się gromadzi coraz więcej, a banderia jedzie, której końca nie widać. Jadą w strojach ludowych, jadą straże pożarne w swoich mundurach. Jadą różnie ucharakteryzowani, jadą bez końca, a ludzi gromadzi się coraz większy tłum. Są ludzie z Chrzanowa, są z Godziszowa, są z Goraja, Frampola, nie mówiąc już o ludziach z Krzemienia, którzy prawie wszyscy przyszli.
Dochodzi godz. 17., przyjeżdża ksiądz biskup Bolesław Pylak. Jest już ksiądz dziekan z Janowa, ksiądz Roman Kwieciński, ks. dziekan z Kraśnika ks. Stanisław Szczuka, ksiądz kan. Jan Mróz z Biłgoraja, ksiądz Józef Truś z Wojciechowa, ksiądz Władysław Grzebalski z Radzięcina, ksiądz Jan Hryniewicz z Kazimierzówki, ksiądz Jan Liwak z Dorohuczy, drugi ksiądz Jan Liwak z diecezji podlaskiej, obaj tutejsi rodacy i wielu, wielu innych. W sumie oczekuje nas na Matkę Bożą około 40 księży.
Godzina 17. Wśród fali poruszającego się tłumu, który idzie i śpiewa pieśni Maryjne widać karetę w której ksiądz Stanisław Peclik z Dzwoli w zastępstwie księdza kanonika Piotra Paneckiego, proboszcza z Dzwoli, sędziwego staruszka, wiezie symbole Matki Bożej wraz z delegacją z Dzwoli. Tu radość dochodzi do szaleństwa. Mamy Matkę Bożą u nas. Przyszła aby nas nawiedzić. Symbole Matki Bożej przekazuje w krótkim przemówieniu ksiądz Peclik parafii naszej, a przejmuje je miejscowy ksiądz proboszcz Kazimierz Maścibroda i też w krótkich słowach wita Matkę Najświętszą. Po przemówieniu księdza proboszcza miejscowego, witają Matkę Bożą wszystkie stany. W imieniu najmniejszych przemawia 5-letni Krzysio Łukasik. W imieniu dzieci szkolnych – Alinka Bober. Od ministrantów przemawia Liwak Henryk. Jako delegat młodzieży męskiej występuje Jan Jamroży z Branwi. Młodzież żeńską reprezentuje Janina Kozina z Branwi. Od ojców i matek Matkę Bożą witają Jan Piecyk z Branewki i Maria Kozina z Branwi. Jako przedstawicielka sióstr zakonnych pochodzących z tutejszej parafii wita Matkę Najświętszą siostra Klemensa Góra ze zgromadzenia Sióstr Pasjanistek. I w imieniu kapłanów rodaków branewskich wita Matkę Bożą ksiądz kanonik Jan Mróz, proboszcz parafii św. Marii Magdaleny w Biłgoraju. Wszyscy składają u stóp Maryi wiązanki kwiatów. Po przemówieniach rozpoczyna się uroczysta Msza św. którą odprawia ksiądz biskup Pylak przy nowym ołtarzu soborowym, który jako wotum dla Matki Bożej ufundowały młode małżeństwa z całej parafii. W czasie Mszy św. ksiądz biskup wygłasza kazanie. Cała parafia podczas tej Mszy św. przystępuje do Komunii św. Po Mszy św. następuje uroczyste przeniesienie symboli Maryjnych do kościoła i tu rozpoczyna się całonocne nabożeństwo Maryjne. O godzinie 11 w nocy wyrusza procesja żałobna z kościoła na cmentarz grzebalny. Tam też Maryja nawiedziła tych, co już odeszli do wieczności. Wszyscy idą na cmentarz z zapalonymi świecami. Widok to przepiękny. Płonie morze świateł wśród nocnej pomroki. Punktualnie o godz. 12 w nocy rozpoczyna się pasterka Maryjna, którą odprawia rodak branewski – ksiądz Jan Liwak, kapłan diecezji podlaskiej. Kazanie wygłasza Ojciec Misjonarz. Po pasterce następuje wystawienie Najświętszego Sakramentu i rozpoczyna się adoracja. Adorują wszystkie stany do godz. 6 rano. O godz. 6 rozpoczynają poszczególni kapłani odprawiać Mszę św. W drugim dniu też jest dużo księży, bo aż z dekanatów bełżyckiego i opolskiego. Punktualnie o godz. 12 rozpoczyna się uroczysta suma, którą odprawia ksiądz Józef Lewczyk wikariusz z Niedrzwicy. Po sumie następuje moment uroczystości pożegnalnych. Ludzie znowu gromadzą się w kościele, banderia jak wczoraj, wprawdzie nieco mniejsza, bo już dzwolskiej nie ma, ale dochodzą nas słuchy, że już Chrzanów jedzie z olbrzymią banderią. Po krótkim nabożeństwie w kościele i procesji następuje moment pożegnania. Wszyscy płaczą żegnając Matkę Bożą. Wraz z delegacją w skład której wchodzą Jan Dyjach – organista, Bronisław Liwak, Maria Kozina i Janina Kozina furmanką pięknie ustrojoną, otoczeni tłumem ludzi, ruszamy w kierunku Chrzanowa. Pogoda dalej jest piękna. Na trasie dołącza do nas banderia z Chrzanowa, bardzo liczna, kilkuset koni. Tuż przed Chrzanowem zaczyna deszcz dość rzęsisty, ale tylko przelotny. Nikt na nic nie zważa. Prawie cała parafia Branew idzie, wszyscy śpiewają pieśni Maryjne. I tak w uroczystym pochodzie wjeżdżamy do Chrzanowa. Chrzanów też udekorowany, ale już nie tak jak Branew. We wsi pusto i cicho. Widać wszyscy przy kościele oczekują na Matkę Najświętszą. Wjeżdżamy przed kościół w Chrzanowie, i tu tłumy ludzi. Księży widać jest dużo, bo Chrzanów ma swoich rodaków kilkunastu kapłanów. W krótkich przemówieniach proboszcza i delegata przekazujemy symbole Nawiedzenia parafii Chrzanów. Sami zmoknięci wracamy do domu. Piękne to były chwile Nawiedzenia i na pewno tym którzy je przeżywali pozostaną na zawsze w pamięci.
I tak rok 1971 był dla nas rokiem wielkiego wysiłku materialnego oraz wielkich przeżyć duchowych. Oby ziarna Boże w tym roku rzucone na ziemię serc naszych wydały jak najpiękniejsze owoce, a Matka Najświętsza, która nas nawiedziła miała nas w swojej opiece.
Rok 1972.
Nawiedzenie Matki Bożej w tym roku odbywa się w naszej diecezji w dalszym ciągu. My natomiast powróciliśmy do normalnej pracy. I tak wizyta pasterska w parafii. Wszędzie niemal, w każdym domu widać pamiątki Nawiedzenia, w postaci obrazów lub krzyży Misyjnych. Każdy mile wspomina te chwile. Specjalnych większych prac nie podejmujemy, chcąc chwilę odpocząć po wysiłku roku poprzedniego. Praca katechetyczna idzie normalnie. Dzieci w dalszym ciągu uczymy w punkcie katechetycznym. Nadchodzi okres Wielkiego Postu, a z nim znowu spowiedzi wielkanocne. U nas rekolekcje prowadzi ksiądz profesor Zbigniew Czerwiński z Lublina. Rekolekcje udają się pięknie, pogoda dopisała. Ludzie jeszcze nie poszli do prac polowych. Prawie wszyscy byli u spowiedzi i Komunii św. wielkanocnej. Zbliża się czerwiec. Nawiedzenie Matki Bożej w naszej diecezji dobiega końca. Ostatnią parafią w naszej diecezji, która kończy Nawiedzenie są Puławy. I znowu jedziemy, jak w roku ubiegłym byliśmy w Tomaszowie, witając Matkę Bożą, tak teraz jedziemy do Puław, aby Matkę Najświętszą – która przejdzie za Wisłę do diecezji sandomierskiej – pożegnać. W skład delegacji naszej wchodzą Jan Piecyk i Aleksander Mróz z Branewki oraz Liwak Jan z żoną z Branwi. Tam podobnie jak w Tomaszowie, zebrany był cały Episkopat polski z księdzem prymasem i księdzem kardynałem Wojtyłą na czele. Tam po wpisaniu się do księgi pamiątkowej i złożeniu kwiatów u stóp Matki Bożej, powróciliśmy do domu, a Matka Najświętsza opuściwszy naszą diecezję, przeszła do diecezji sandomierskiej, rozpoczynając od Radomia Nawiedzenie, ale już nie w symbolach świecy i Ewangelii, lecz w swoim obrazie, który był przez kilka lat więziony na Jasnej Górze. Odpust św. Anny w końcu lipca wypadł u nas uroczyście, pogoda dopisała. Ludzi z sąsiednich wiosek przyszło bardzo dużo. Sumę odpustową odprawił ksiądz Józef Karauda z Chrzanowa, a kazanie wygłosił ksiądz Grzebalski, proboszcz z Radzięcina. Księży było 22. Z początkiem roku powraca praca katechetyczna, w dalszym ciągu w punkcie katechetycznym. W dalszym ciągu zmiany posoborowe w liturgii wchodzą coraz bardziej w życie. Wchodzi w użycie Mszał i inne księgi liturgiczne, a przepisy kościelne ściśle nakazują stosować język ojczysty w liturgii. Z naszej parafii wybiera się grupa ludzi do Częstochowy. Jedzie też z nimi ksiądz proboszcz. Zdawało się że pojedzie tylko kilka lub kilkanaście osób. Okazało się, że było około 100 osób. Wszyscy byli bardzo zadowoleni. Tylko z tego powodu proboszcz miał trochę kłopotu, bo musiał się przed władzami w powiecie tłumaczyć, ale udało się, że wyszedł z tego cało, bez żadnej kary. Aby jednak w dalszym ciągu coś w parafii robić – powstaje myśl otynkowania kościoła, który jest nieotynkowany. Zobaczymy czy nam się to w przyszłym roku uda.
Rok 1973.
Rozpoczynamy jak zwykle wizytą pasterską. W czasie kolędy z niewiastami poruszamy sprawę kupna nowych kilku ornatów gotyckich do kościoła. Miałyby one być kupione z ofiar niewiast w postaci lnu. Myśl ta została chętnie przez niewiasty przyjęta, tak że do Matki Bożej Gromnicznej niewiasty zniosły do żłóbka przeszło 100 kg lnu, który został sprzedany, a za te pieniądze kupiono 5 ornatów w stylu gotyckim. Ludzie byli z tego zadowoleni. Oprócz tego kupiona jeszcze została piękna, biała kapa i jeszcze jeden ornat bogato haftowany z Matką Bożą Częstochowską, wszystko w stylu gotyckim. Dwie nasze parafianki – Baran Katarzyna z Branwi i Czajka Waleria z Sapów ofiarowały do kościoła piękne, białe konopeum, a Maria Liwak z Branwi ofiarowała nową sukienkę na puszkę. Tak tym podniesione na duchu niewiasty postanawiają jeszcze coś w przyszłym roku do kościoła kupić. A co? Zobaczymy. W maju poprosiliśmy księdza dziekana z Janowa, który przyjechał i te szaty poświęcił, przez to oddał je do kultu Bożego.
Wielki Post – rekolekcje prowadzi u nas ksiądz Stefan Orzeł wikariusz z Bychawy. Pięknymi naukami porwał ludzi, że bardzo licznie uczęszczali na nauki, bądź to ogólne czy stanowe i jak zwykle prawie wszyscy przystąpili do sakramentów św.
W lecie tegoż roku jedzie z naszej diecezji pielgrzymka panien na Jasną Górę. Jest to diecezjalny dzień modłów młodzieży żeńskiej na Jasnej Górze. Z dekanatu janowskiego, a także z Branwi jedzie spora gromadka panien. Z naszej parafii 30 osób. Jako delegat wyznaczony na konferencji dekanalnej, jedzie z młodzieżą ksiądz proboszcz z Branwi. Tam w Częstochowie w nocy prowadzi dla tej młodzieży Różaniec w Cudownej kaplicy, a o godz. 12 w nocy odprawia Mszę św. przed Cudownym Obrazem też dla młodzieży. Po zwiedzeniu klasztoru, skarbca i innych obiektów w Częstochowie, młodzież bardzo zadowolona i podniesiona na duchu, wraca do domu. Jako pamiątkę kupują panienki do kościoła piękną białą stułę.
W tym roku odpust św. Anny wypadł okazale. Uroczystość zgromadziła rzeszę wiernych i liczne duchowieństwo – 18 kapłanów. Sumę odpustową odprawił ksiądz Tadeusz Prejs, proboszcz z Batorza, a kazanie wygłosił ksiądz Kazimierz Pięciurek, proboszcz z Momot.
We wrześniu, wracając z wizytacji w Chrzanowie i Otroczu, odwiedził Branew prywatnie ksiądz biskup ordynariusz Piotr Kałwa. Zatrzymał się chwilę na plebanii, zwiedził kościół, wyrażając zadowolenie i radość, że udało się nam kościół uratować i pomalować.
W październiku po raz drugi jedzie z Branwi delegacja w składzie 38 osób na Jasną Górę, celem przywiezienia Aktu Oddania Matki Bożej. W tej delegacji przeważali młodzi mężczyźni i kawalerowie. Tam na Jasnej Górze wszyscy wpisali się do księgi pamiątkowej i w czasie uroczystej Mszy św. delegacja nasza otrzymała Akt oddania się Matce Bożej. Wszyscy ten moment bardzo przeżyli. Ksiądz proboszcz, będąc z nimi, ułatwił im zwiedzenie Jasnej Góry, to jest klasztoru, skarbca, wałów i innych obiektów, z czego byli bardzo zadowoleni. Nie chcąc wracać do parafii tylko z samym aktem, kupili do kościoła lichtarz trzyramienny na ołtarz soborowy, pulpit pod mszał i nowe kropidło. Za to ksiądz proboszcz w najbliższą niedzielę publicznie im podziękował. W akcji tej wyróżniał się Bronisław Liwak z Branwi. Dnia 8 grudnia wieczorem, na Mszy św. wieczornej, miała miejsce uroczystość Intronizacji Aktu i oddania parafii Matce Bożej. Uroczystość ta zgromadziła w kościele całą niemal parafię. Po uroczystym wniesieniu przez delegację Aktu, została odprawiona Msza św. przed obrazem Matki Częstochowskiej. Po kazaniu nastąpiło oddanie się parafii Matce Bożej. Po Mszy św. Akt został umieszczony na bocznym ołtarzu, do którego każdy może podejść i swobodnie odczytać lub przypomnieć sobie słowa oddania Matce Bożej. I tak znowu upłynął nam na pięknych przeżyciach religijnych i moralnych rok 1973.
Rok 1974 Rok Święty.
Dzień 1 stycznia zaczyna się zapisywać na kartach dziejów ludzkości jako coś niezwykłego. Dzień 1 stycznia, godz 21. dzwony wszystkich świątyń katolickich zwiastują światu niezwykłą nowinę. Rozpoczął się Rok Jubileuszowy – Rok Święty. Rok pojednania z Bogiem i człowieka z człowiekiem. Już na konferencji dekanalnej w grudniu ubiegłego roku, ksiądz dziekan Roman Kwieciński w Janowie podał księżom komunikat o uroczystościach mających się odbywać w skali krajowej, diecezjalnej, dekanalnej czy parafialnej, ale jeszcze szczegółów zwierzchnie władze nie podały.
Dzień 17 lipca okrywa naszą diecezję żałobą. Oto w tym dniu, wyjechawszy na urlop wypoczynkowy nad morze, umiera tam nagle Arcypasterz diecezji, ksiądz biskup ordynariusz Piotr Kałwa.
Wcześniej, bo już wiosną, parafia nasza przeżywać będzie podniosłą uroczystość wizytacji biskupiej, a mianowicie: dnia 19 kwietnia ma przeprowadzić wizytację kanoniczną w Branwi ksiądz biskup Edmund Ilcewicz. A więc znowu przygotowania, aby ta uroczystość wypadła jak najokazalej.
Dnia 28 kwietnia o godz. 17 po południu przyjechał ksiądz biskup Ilcewicz w asyście księdza dziekana Romana Kwiecińskiego i diakona. Pogoda dopisała, ludzi zebrało się bardzo dużo, nawet z sąsiedniego Krzemienia przyszło wielu na tę naszą uroczystość. Przyjechało 14 księży. Powitanie wypadło bardzo ładnie, ksiądz biskup był zadowolony. Następnego dnia ksiądz biskup zwizytował kościół, cmentarz grzebalny, służbę kościelną, odprawił Mszę świętą, w pięknych, ciepłych słowach przemówił do licznie zgromadzonych parafian. Podziękował parafianom za troskę i ofiary jakie włożyli w ratowanie kościoła, za ofiary na wystrój wewnętrzny oraz polecił trosce i opiece dalszej świątynię. Po południu pożegnał ksiądz biskup Branew i mile żegnany odjechał do Lublina. Bardzo był zadowolony z tego, że w czasie Mszy św. którą odprawiał, wszyscy którzy byli na Mszy, przystąpili do Komunii św. Wizytację parafianie bardzo mile wspominali i byli naprawdę zadowoleni, bo naprawdę wypadła pięknie i okazale.
Wspomniałem o dniu 17 lipca. Otóż ten dzień okrył żałobą naszą diecezję, a mianowicie na urlopie wypoczynkowym nad morzem umiera Arcypasterz naszej diecezji ksiądz biskup ordynariusz Piotr Kałwa. Wprawdzie w sędziwym wieku, bo liczący 86 lat, ale człowiek pełen jeszcze sił i werwy. Wiadomość ta zaskoczyła całą diecezję, że nie chorując, tak niespodziewanie przeszedł do wieczności. Przez cały rok prawie osieroconą diecezją rządzić będzie wikariusz kapitulny ksiądz biskup doktor Bolesław Pylak, dotychczasowy sufragan lubelski.
W parafii naszej praca powoli idzie normalnym trybem. Odpust św. Anny. Ludzi niezbyt wiele, ponieważ pogoda nie dopisała. Księży przyjechało 22, sumę odprawiał ksiądz Władysław Grzebalski a kazanie wygłosił ksiądz Jan Łatka, proboszcz z Goraja.
Z początkiem roku szkolnego znowu praca katechetyczna w dalszym ciągu w punkcie katechetycznym.
Rok 1975.
Rozpoczynamy wizytą pasterską zwaną kolędą. Zima w tym roku raczej łagodna, śniegu niewiele, raczej w większości ?. Powietrze nasycone wilgocią, bardzo niezdrowe. Wiele ludzi choruje na grypę, co daje się też odczuć po frekwencji na nabożeństwach w niedzielę i święta.
W okresie Wielkiego Postu rekolekcje przed świętami Wielkanocy prowadził u nas ksiądz Jan Klimek wikariusz z Wierzchowisk. Młody kapłan, ale mówca dobry. Dobrze przygotował parafian do spowiedzi i Komunii św. wielkanocnej naukami rekolekcyjnymi.
Zaraz po świętach przyjechał do nas pan Jan Szymanek od którego dwa lata temu kupiliśmy 6 ornatów i dwie kapy, oświadczając że ma do sprzedania ładne stacje Drogi Krzyżowej. Ponieważ dotychczasowe obrazy Drogi Krzyżowej były małe, stare i niewyraźne, postanowiliśmy kupić nowe. Były to oleodruki oprawione w dębowe ramy. Gdy obrazy zostały sprowadzone, niektórzy, bardzo nieliczni, zaczęli stawiać sprzeciw, jakoby obrazy były stare, a można by było kupić nowe. Niestety nowych nigdzie nie można było dostać. Większość parafian była za tym, by obrazy zostały. I obrazy zostały. Zawieszono je na miejsce starych. Ponieważ są to obrazy duże, jednocześnie przyozdobiły kościół. Dziś są wszyscy z nowej Drogi Krzyżowej zadowoleni.
W kwietniu nastąpiła zmiana kościelnego. Dotychczasowy kościelny Jan Boś, który pełnił te obowiązki, sam na własną prośbę zwolnił się, przechodząc do pracy państwowej. Nowym kościelnym został Jan Kłyza z Branwi. Człowiek młody, żonaty, mający jedno dziecko. Jako katolik bardzo dobry, spokojny, cichy i co dziś jest rzadkością – uciekający od alkoholu i tytoniu. Chyba parafia nie miała jeszcze tak dobrego kościelnego, jak ma teraz, który by tak dbał o kościół i porządek w kościele. Cała parafia jest bardzo z niego zadowolona i choć młody, darzy go całkowitym zaufaniem.
W tym czasie dochodzi nam inna nowa robota przy kościele. Otóż stara dzwonnica prowizoryczna, zrobiona z bali drewnianych, chyli się ku upadkowi i grozi zawaleniem, ponieważ drzewo już prawie zgniło. Dlatego powstaje myśl budowy nowej dzwonnicy, ale jakiej? Na zebraniu parafialnym padł projekt, aby wybudować dzwonnicę żelazną. Zaczęliśmy szukać modelu dzwonnicy żelaznej. I oto znaleźliśmy w parafii Lipa, koło Zaklikowa, wzór ładnej dzwonnicy. Po uzyskaniu informacji od tamtejszego księdza proboszcza postanowiliśmy podobną wybudować u nas. Jesienią udaliśmy się do Lublina we czterech, a mianowicie ksiądz proboszcz i trzech radnych: Jan Piecyk z Branewki, Piotr Dudzic z Branwi i Tadeusz Oleksak z Kolonii Branewka do pana Jerzego Michalaka z propozycją wykonania podobnej jak w Lipie dzwonnicy u nas, bo on był właśnie wykonawcą dzwonnicy w Lipie. Zawarta została umowa i wykonawca obiecał wykonać na wiosnę przyszłego roku. Od tej pory zaczęliśmy gromadzić fundusze na nową dzwonnicę, bo miała ona kosztować dość okazałą sumę bo 35 tys. zł.
Rok 1976.
Zima jak poprzednia łagodna, prawie bez śniegu, dużo błota i wilgoci. Sprawa pierwszej wagi u nas to budowa dzwonnicy. Okres Wielkiego Postu – normalne prace duszpasterskie. U nas rekolekcje jak zwykle przed Niedzielą Palmową, prowadzi ksiądz Ryszard Sowa, wikariusz z Kamienia. Ładnie mówił. Ludzie chętnie z nauk korzystali i prawie wszyscy przystąpili do sakramentów świętych. Pierwsza Komunia św. odbyła się w Zielone Świątki. Do Komunii św. przystąpiło 11 dzieci.
Po Zielonych Świątkach w dalszym ciągu atakujemy pana Michalaka o szybsze wykonanie dzwonnicy, bo chcielibyśmy na odpust św. Anny mieć postawioną. I oto przy końcu czerwca pan Michalak przywozi olbrzymim samochodem gotowe elementy dzwonnicy zespawane w jego warsztatach w Lublinie. Fundament został przygotowany wcześniej. Teraz tylko aby gotową konstrukcję zestawić. Prace przy montowaniu i stawianiu trwały dwa dni i oto trzeciego dnia stanęła piękna, metalowa z rur żelaznych dzwonnica. Widokiem swoim i wykonaniem przez pewien okres przyciągała nie tylko naszych parafian, ale i obcych, bo jadąc obcy z sąsiednich parafii zatrzymywali się i oglądali a także podziwiali.
W dzień odpustu św. Anny ksiądz dziekan z Janowa dokonał poświęcenia tej nowej inwestycji, gratulując parafianom i dziękując za ofiary na ten cel. Na poświęceniu był wykonawca pan Jerzy Michalak z żoną. Sumę w dzień odpustu odprawił ksiądz Władysław Grzebalski z Radzięcina, wieloletni proboszcz branewski, a kazanie wygłosił ksiądz Józef Karauda z Chrzanowa. Wprawdzie pogoda nie dopisała, bo już od rana padał deszcz, jednak ludzi sporo się zebrało i 22 kapłanów.
Jednocześnie w lipcu otrzymujemy miłą wiadomość. Oto ksiądz biskup doktor Bolesław Pylak wikariusz kapituły sprawujący rządy w diecezji po zmarłym ś.p. księdzu biskupie Piotrze Kałwie byłym ordynariuszu, zostaje przez Ojca św. Pawła VI mianowany ordynariuszem diecezji lubelskiej. A więc mamy już rządcę diecezji, który mamy nadzieję będzie nie tylko rządcą, ale i ojcem. Wkrótce po objęciu rządów, w diecezji zaczyna krążyć wieść, że diecezja otrzyma drugiego biskupa pomocniczego. Kto nim zostanie na razie trudno wnioskować. Padają różne kandydatury. Później się okaże.
U nas w parafii specjalnych wydarzeń godnych zanotowania nie ma.
Rok 1977.
Znowu plany prac w nowym roku. Zaraz z wiosną bierzemy się do robót w kościele. Do tej pory organ w kościele nie miał napędu elektrycznego. W czasie nabożeństw zawsze trzeba było kogoś szukać do tak zwanego kalikowania, co nieraz przychodziło z trudnością. Skomunikowaliśmy się z panem Piotrem Tytlakiem z Rzeszowa i ten założył nam napęd elektryczny do organ. Jest ofiarą niewiast które w okresie Bożego Narodzenia złożyły len do szopki. Za sprzedany len zelektryfikowaliśmy organ i kupiliśmy dużą puszkę na 2 tys komunikantów, gdyż takiej nie było.
Wielki Post – rekolekcje przed Wielkanocą prowadzi ojciec Hadrian – kapucyn z diecezji warmińskiej. Rekolekcje były urozmaicane filmami, które rekolekcjonista przywiózł ze sobą. Jako mówca był przeciętny, już jako obcy a szczególnie jako zakonnik zrobił wiele dobrego. Ludzie byli zadowoleni.
W pierwszy dzień Zielonych Świątek odbyła się Pierwsza Komunia św. Do Komunii św. przystąpiło 11 dzieci.
Latem obiega diecezję nowa miła wiadomość. Oto ksiądz kanonik dr. Zygmunt Kamiński, kapłan diecezji lubelskiej, zostaje drugim biskupem pomocniczym księdza biskupa ordynariusza. Kapłan młody, mający 22 lata kapłaństwa. A więc mamy znowu trzech biskupów w diecezji.
Jakoś już trzeci rok z rzędu nie mamy szczęścia do odpustów. Znowu dzień odpustu deszczowy. Sumę odpustową odprawia ksiądz Tadeusz Prejs proboszcz z Batorza, a kazanie głosi nowy proboszcz z Wierzchowisk ksiądz Wacław Romanek. Ludzi niewiele się zgromadziło. Kapłanów przybyło 18.
Po żniwach przychodzi Jan Liwak z Branwi, zwany 'Włodarzem’ i oświadcza, że chce ufundować do kościoła jako ofiarę nowy ołtarz soborowy. Mając w tym pewną intencję. Oczywiście propozycję tę przyjęliśmy z zadowoleniem. Ołtarz ma być wykonany z dębu i zdobiony jesionem. Z początkiem grudnia ołtarz już był gotowy. Wykonany pięknie z dostosowaną do niego ambonką. Całość bardzo ładnie zgrana. W ostatnią niedzielę adwentu ksiądz kanonik Roman Kwieciński z Janowa jako dziekan ołtarz ten poświęcił i odprawił na nim pierwszą Mszę św. Na tę uroczystość przybyło wielu parafian. Kościół był pełny. Ksiądz dziekan w serdecznych słowach podziękował ofiarodawcy za tak piękną ofiarę do kościoła. I tak tą podniosłą uroczystością weszliśmy w okres Świąt Bożego Narodzenia i zimy, która w tym roku zapowiadała się śnieżna i mroźna.
Rok 1978
Zima coraz bardziej się sroży. Śniegu przybywa coraz więcej, a i mrozy zaczynają dawać się we znaki. Karnawał w tym roku jest bardzo krótki, bo już 8 lutego mamy Popielec, a więc zacznie się znowu nowa praca w spowiedzi wielkanocnej. U nas rekolekcje wielkopostne prowadzi ksiądz Stanisław Peclik, proboszcz z Dzwoli. W czasie rekolekcji mieliśmy pogodę znośną, tak że wierni licznie uczęszczali na nauki rekolekcyjne i prawie wszyscy przystąpili do sakramentów św. Wiosna w tym roku przeciąga się z powodu chłodów i opadów.
Starym zwyczajem w pierwszy dzień Zielonych Świąt odbyła się Pierwsza Komunia św. Do Komunii św. przystąpiło w tym roku 13 dzieci.
Zaraz po Zielonych Świętach 24 osoby z parafii pojechały z księdzem proboszczem do Częstochowy. Jeździliśmy pociągiem. Byli to przeważnie ludzie, którzy po raz pierwszy byli na Jasnej Górze. Wrażenie ogromne, ponieważ oprowadzeni byli przez księdza proboszcza wszędzie i zwiedzili wszystko, co było możliwe do zwiedzenia. Widać było u tych ludzi łzy w oczach gdy opuszczaliśmy Jasną Górę. Po powrocie do domów widać wiele opowiadali o tym co widzieli i co przeżyli, tak że już zgłaszają się bardzo licznie nowi chętni jazdy do Częstochowy. Kiedy ta pielgrzymka dojdzie do skutku, jeszcze nie wiadomo. Jako ofiarę do kościoła uczestnicy tej pielgrzymki kupili 2 pary czteroramiennych dzwonków.
Po powrocie z Jasnej Góry przychodzi Jan Czajka, syn Pawła z Branewki z propozycją że chce do kościoła jako ofiarę założyć radiofonizację, gdyż kościół nie jest duży, a w czasie większych uroczystości ludzie stojąc na dworze nie słyszą kazania ani nie mogą brać udziału w nabożeństwach. Propozycję tę przyjęliśmy oczywiście z zadowoleniem. Po porozumieniu się z panem Kazimierzem Cyprysiem z Rzeszowa, na odpust św. Anny mieliśmy już założone głośniki. Jest to już druga ofiara indywidualna do kościoła, która ofiarodawcę kosztowała 35 tys. złotych.
Odpust św. Anny w tym roku wypadł u nas nadspodziewanie. Pomimo prawie codziennie padającego deszczu, w ten dzień od samego rana była przepiękna pogoda. Na uroczystość odpustową ściągnęła masa ludzi z sąsiednich parafii i 22 księży. Sumę odpustową odprawił ksiądz Tadeusz Prejs, proboszcz z Batorza, a kazanie wygłosił ksiądz Henryk Samul, proboszcz z Godziszowa. Ponieważ nowa radiofonizacja działała, wspaniale wszyscy dobrze słyszeli Słowo Boże i brali udział w nabożeństwie odpustowym. Lato w dalszym ciągu ciężkie, ciągle padające deszcze utrudniają prace żniwne, które w tym roku są bardzo opóźnione, o jakie dwa lub trzy tygodnie. Każdy snop z pola jest po prostu kradziony.
Dzień 6 sierpnia cały świat obiega smutna wiadomość, a kościół okrywa się żałobą. Oto w swej letniej rezydencji w Castel Gandolfo umiera Ojciec św. Paweł VI. Umiera nagle w wieku 81 lat, rządząc kościołem przez 15 lat. Nazwany 'papieżem pokoju’ gdyż chyba żaden z dotychczasowych papieży nie przyczyniał się do utrwalenia pokoju na świecie, tyle co Paweł VI. Śmierć jego była zaskoczeniem dla całego świata. Wszyscy zastanawiają się kto teraz zostanie papieżem i czy będzie kontynuatorem myśli i postępowania Pawła VI. Żaden z dotychczasowych papieży nie odbył tyle podróży zagranicznych co Paweł VI. On brał udział w konferencji ogólnej Zgromadzenia Narodów w Helsinkach. Tam wygłosił przemówienie nawołujące do pokoju i zgody między narodami.
W dniu 26 sierpnia zebrani na konklawe kardynałowie z całego świata wybierają papieżem Patriarchę Wenecji, kardynała Luciano Albini, który przybrał imię Jan Paweł I. Pierwszy papież w dziejach kościoła o dwóch imionach. Jak sam Ojciec św. oświadczył, obrał imiona swoich wielkich poprzedników Jana XXIII i Pawła VI, chcąc być kontynuatorem ich wspaniałego dzieła, na rzecz dobra i pokoju na świecie. Już się pokazały jego pierwsze fotografie w prasie. Na każdym zdjęciu widzimy Ojca św. pełnego uśmiechu.
Zdawać by się mogło, że po dniach żałoby, kościół katolicki otrzymał z woli Bożej nowego sternika i Namiestnika Chrystusowego, na ziemi będzie dalej już spokojnie prowadził dzieło zbawienia ludzkości, tym bardziej że nowy papież swoją prostotą i uśmiechem zaczął podbijać serca i przychylność ludzi i już od pierwszych dni zyskał sobie miano 'papież uśmiechu’. Nie długo jednak trwała radość Kościoła i świata z powodu nowego rządcy Kościoła, bo oto w dniu 29 września, jak grom obiega świat wiadomość: papież Jan Paweł I nie żyje. Zaledwie 33 dni pontyfikatu i ten tak wspaniale zapowiadający się rządca Kościoła zmarł nagle w Watykanie. I znowu smutek i żałoba w Kościele. Każdy pyta, co się stało, że ten stosunkowo niestary, pełen sił i zdrowia człowiek tak nagle odszedł. Jeszcze nie wszystkim dał się poznać, a już go nie ma. Znowu ten rok i w dziejach Kościoła okazał się niezwykły. W czasie jego trwania dwóch papieży odeszło do wieczności. I znowu pytanie – kto zostanie nowym papieżem i jaki to będzie papież. Z Polski wyjeżdża na pogrzeb papieża Jana Pawła I do Rzymu ksiądz kardynał Karol Wojtyła arcybiskup krakowski. Ksiądz prymas tym razem nie jedzie, ponieważ niedawno powrócił z pogrzebu papieża Pawła VI i nie czuje się za dobrze. Jednak na konklawe mające wybrać nowego papieża ksiądz prymas jedzie do Rzymu. Tam oczekuje go ksiądz kardynał Wojtyła, który po pogrzebie Jana Pawła I już do kraju nie wracał, aby wziąć udział w wyborze nowego papieża.
Oto dzień 16 października o godz 18 minut 18 po południu, wielotysięczne tłumy zebrane na placu św. Piotra w Rzymie, wybuchają okrzykiem radości. Z komina Kaplicy Sykstyńskiej ukazuje się biały dym, a więc 'Habemus Papam’ – mamy papieża – ale kto nim został? Każdy czeka w napięciu nerwowym. Wtem otwierają się drzwi balkonu Bazyliki Watykańskiej i z ust dziekana Kolegium Kardynalskiego padają słowa 'Habemus Papam’, a został nim Polak, kardynał Karol Wojtyła arcybiskup krakowski. Polak papieżem – syn ziemi polskiej. Od przeszło 450 lat nie Włoch, a pierwszy w dziejach Polski. Wierzyć się po prostu nie chce – Polak papieżem. Cały świat zostaje tą wiadomością poruszony, a cóż dopiero Polska. Radości nie da się opisać, bo stosunkowo młody, bo liczący 58 lat kardynał Karol Wojtyła został papieżem, przybierając imię Jana Pawła II. Cały świat teraz dowiedział się o Polsce, jak wielkiego człowieka wydała nasza Ojczyzna na służbę Kościołowi Świętemu. Radość wielka. Środki masowego przekazu wiele mówią o nowym papieżu, a telewizja często pokazuje sylwetkę jego postaci. Dla nas Polaków postać Ojca św. Jana Pawła II nie jest nieznaną. Często widzieliśmy go na uroczystościach jasnogórskich czy koronacyjnych w naszym kraju, gdzie słynął jako wielki kaznodzieja. Widzieliśmy go na KUL-u jako profesora i wykładowcę. Znamy go jako wielkiego duszpasterza Archidiecezji Krakowskiej. Znał go cały świat z licznych podróży jako człowieka wielkiej wiedzy. W kołach watykańskich też zajmował wiele odpowiedzialnych stanowisk. Bóg powołując go na Stolicę Piotrową ma chyba wobec niego wielkie plany na przyszłość, a dla nas Polaków jest to wielka duma i radość.
W następną niedzielę Polska przeżywała podniosłe chwile, kiedy polskie radio i telewizja w całości transmitowały uroczystość inauguracji pontyfikatu Ojca św. Jana Pawła II. Widzieliśmy jak niemal cały świat przez swoich kardynałów składał homagium Ojcu św. Były to chwile, które zostaną nam w pamięci na całe życie. Słyszeliśmy te pełne dobroci i serdeczności słowa papieża w kilku językach i w naszym języku polskim. Suma u nas w ten dzień była odprawiana po południu, ponieważ wszyscy parafianie oglądali transmisję inauguracji Ojca św. przez telewizję lub słuchali przez radio. Uroczystość ta pozostawiła niezatarte wrażenie i pozostała w pamięci na całe życie. Słowo papież Polak było na wszystkich ustach, nawet tych, którzy żyją z dala od Kościoła.
Żyjemy w trzecim roku przygotowującym nas na 600-lecie pobytu Matki Bożej w Jej Cudownym Obrazie na Jasnej Górze. Z całej Polski, ze wszystkich parafii jadą delegacje do Częstochowy, celem zaproszenia Maryi do parafii. Matka Najświętsza rozpocznie drugie nawiedzenie rodzin polskich, wędrując od domu do domu. W dniu 7 listopada z naszej parafii też jedzie delegacja. Raczej należałoby tę delegację nazwać pielgrzymką, bo 120 osób z księdzem proboszczem. Ludzie biorą tam udział w pięknych nabożeństwach, co robi na nich wielkie wrażenie. Zwiedzają Jasną Górę, bo niektórzy byli tam dopiero pierwszy raz. Z Częstochowy delegacja przywozi Obraz Matki Bożej Częstochowskiej i księgę Pisma Świętego, który to obraz wraz z Pismem Świętym w dniu 13 listopada po urządzeniu Dnia Jasnogórskiego w kościele, pójdzie na teren parafii i począwszy od plebanii Matka Najświętsza będzie nawiedzać wszystkie rodziny. Co za przepiękna uroczystość w każdym domu. Ludzie wieczorem zbierają się gromadnie po 100 lub więcej osób, modląc się wspólnie z rodziną. Wszyscy starają się jak najgodniej przyjąć Matkę Najświętszą w swoim domu, urządzając piękne ołtarze, które stroi się pięknymi, a nieraz bardzo drogimi kwiatami. Każda rodzina w podzięce Matce Bożej za nawiedzenia przypina do obrazu wotum w postaci korali, łańcuszków lub innych rzeczy, tak że Matka Boża odchodząc do drugiego domu, odchodzi ubogacona skromną, ale z serca płynącą ofiarą. Przy pożegnaniu obrazu w każdym domu ludzie płaczą, bo żal im rozstać się z Matką Bożą. Kiedy piszę te słowa, Maryja nawiedziła już połowę rodzin w Branwi. Inni z utęsknieniem oczekują na przybycie Maryi do ich domów.
Rok 1979
Od Nowego Roku zaczyna się bardzo ostra i mroźna zima. Spadły olbrzymie śniegi. Zaspy dochodzą do 2 metrów. Ludzie cierpią zimno, ponieważ nie byli przygotowani do tak ostrej zimy. Mrozy dochodzą do 25 stopni. Jak na nasze warunki trochę za duży. Brak opału. Nawet dzieci w szkole przerwały lekcje z powodu silnych mrozów. W dalszym ciągu Maryja nawiedza domy w parafii, już we wsi Branewka. Podobnie jak w Branwi ludzie gromadzą się licznie, a może nawet więcej przychodzi, ponieważ mają więcej czasu w długie zimowe wieczory. Prawie do połowy marca zima atakuje i mrozy nie ustępują. Dopiero pod koniec marca robi się cieplej.
W Wielkim Poście okres rekolekcji i wyjazdy na spowiedzi. Choć jeszcze jest dość chłodno, ale sąsiadom pomóc trzeba. U nas rekolekcje starym zwyczajem od czwartku po niedzieli pasyjnej do Niedzieli Palmowej. Prowadzi je w tym roku nowy proboszcz z Otrocza, ks. Witold Ostaszewski. Rekolekcje wypadły bardzo ładnie. Wszyscy prawie parafianie byli u spowiedzi i Komunii św. wielkanocnej.
Po świętach ksiądz dziekan podaje do wiadomości zarządzenie Kurii Biskupiej, że w tym roku odbędzie się w parafii Branew wizytacja biskupia. Wizytacji już trzeci raz z rzędu ma dokonać ksiądz biskup Edmund Ilcewicz, sufragan lubelski. Po uzgodnieniu terminu z księdzem biskupem, wizytacja ma odbyć się 22 lipca. Będzie ona połączona z odpustem św. Anny, który w tym roku odbędzie się tydzień wcześniej. Jednocześnie żyjemy pod wrażeniem przyjazdu Ojca św. do Polski, który ma przyjechać 2 czerwca, w sobotę przed Zielonymi Świątkami.
W pierwszy dzień Zielonych Świąt odbyła się też uroczystość Pierwszej Komunii Świętej, do której w tym roku przystąpiło 20 dzieci.
Gdy Ojciec św. był w Polsce, wielu parafian, ponieważ kilku ma swoje wozy, jeździło do poszczególnych miast, aby wziąć udział w uroczystościach i zobaczyć Ojca św. Spora grupa była w Warszawie, kilka osób było w Oświęcimiu i Krakowie. Ksiądz proboszcz razem z księdzem dziekanem Romanem Kwiecińskim z Janowa, księdzem Peclikiem Stanisławem proboszczem z Dzwoli i księdzem Kazimierzem Pięciurkiem proboszczem z Momot, był w Nowym Targu. Wszyscy uczestnicy tych pielgrzymek przywieźli niezapomniane wrażenia. Ci którzy nie mogli być na uroczystościach w poszczególnych miastach, oglądali ich przebieg przez telewizję. Po odjeździe Ojca św. kończymy rok szkolny, jeżeli chodzi o katechizację i już zaczynamy przygotowywać się do wizytacji biskupiej. Zaczynamy oczywiście od prac remontowych. Zaplanowane w zeszłym roku przeprowadzenie kanalizacji w plebanii, chcemy w tym roku doprowadzić do skutku. Zaczynamy od bicia studni, aby dobyć dobrą wodę, bo ta która jest, nie nadaje się do użytku. Wybicie studni wymagało wiele pracy, bo teren wysoki i woda zdatna do użycia okazała się dopiero na 47 metrach głębokości. Zaraz po dostaniu dobrej wody, bierzemy się do zaprowadzenia wody do domu, to jest do kuchni i urządzenia łazienki. Wykonać te prace zobowiązuje się Usługowa Spółdzielnia Usług Wodno – kanalizacyjnych w Janowie. Spółdzielnia wywiązała się bardzo dobrze, wszystkie roboty w terminie zostały wykonane.
Odpust doroczny św. Anny wypadł 27 lipca, połączony z wizytacją biskupią. Na wizytację przyjechał ksiądz biskup Edmund Ilcewicz. Od samego rana, ponieważ była to niedziela, zaczęli się gromadzić miejscowi parafianie oraz ludzie z sąsiednich parafii. Ksiądz biskup przyjechał prosto z Lublina z księdzem kanonikiem Romanem Kwiecińskim dziekanem janowskim oraz diakonem. Po powitaniach rozpoczęła się Msza św. o godz. 9, którą odprawił ks. biskup. W czasie Mszy św. ksiądz biskup udzielił sakramentu bierzmowania i wygłosił Słowo Boże. Sumę odpustową odprawił ksiądz dziekan Roman Kwieciński, a kazanie na sumie wygłosił ks. biskup. Ludzi zebrało się bardzo dużo, ponieważ pogoda dopisała. Księży było 27. Po sprawdzeniu ksiąg parafialnych, o godz. 16 ks. biskup odjechał do Lublina.
Dla ludzi po odpuście nadszedł okres żniw. Żniwa w tym roku trudne. Ciągłe deszcze utrudniają zbiór zbóż z pól i przeciągają się prawie do połowy września. Dla proboszcza rozpoczyna się znowu okres katechizacji dzieci szkolnych z miejscowej szkoły w Branwi i w Krzemieniu. W sumie uczy 20 godz. tygodniowo, ponieważ szkoła w Krzemieniu jest zbiorcza i jest wiele klas podwójnych.
Pod koniec października przychodzi do proboszcza Aleksander Kozina z Branwi, gospodarz zamożny i zgłasza chęć ufundowania dla kościoła nastawy do ołtarza głównego. Było to wielkim zaskoczeniem, bo przecież to jest bardzo droga inwestycja. Początkowo zaczęliśmy mu odradzać, że nie da rady. On jednak zdecydowanie twierdzi, że to wykona i od zamiaru nie odstępuje. Po otrzymaniu zgody z Kurii Biskupiej że taka nastawa może być wykonana, bo obecna przeniesiona z dawnej cerkwi była już prawie w całości zgryziona przez robactwo, bo nie była konserwowana, zaczęliśmy się rozglądać za projektantem, który wykonałby odpowiedni projekt pasujący do wnętrza i stylu kościoła. Komisja Artystyczna przy Kurii Biskupiej przedkładała różne projekty, ale żadnej nie odpowiadał. Za pośrednictwem tejże Komisji zwróciliśmy się do pani prof. Ireny Pławskiej w Warszawie i ona wykonała projekt obecnego ołtarza, który został zatwierdzony przez Kurię Biskupią. Ołtarz jest w formie krzyża, przedstawiający pięć tajemnic cząstki radosnej Różańca św. Ma być wykonany z dębu. Wszystkie płaskorzeźby mają być wykonane w dębie. Przyszedł drugi problem – sprawa wykonawcy. Po wielu poszukiwaniach ksiądz Jan Hryniewicz, poprzedni proboszcz z Branwi, a obecny w Świdniku koło Lublina, polecił nam, abyśmy zwrócili się do pana Janusza Obsta, artysty rzeźbiarza w Gorajcu. Po przedstawieniu mu projektu, pan Obst zgodził się to dzieło wykonać według projektu mu przedstawionego. Po dostarczeniu materiału robota ruszyła, która według zawartej umowy ma być wykonana w 1982 roku. Czekamy jak to teraz zostanie wykonane.
W parafii natomiast do końca roku życie toczy się normalnym trybem.
Rok 1980.
Zima – rok rozpoczynamy wizytą pasterską, tzw. kolędą. Ponieważ parafia mała, to szybko się kończy i w dalszym ciągu praca katechetyczna w Branwi i w Krzemieniu.
Zbliża się okres Wielkiego Postu, a zarazem okres pracy w konfesjonale, nie tylko na miejscu, ale i w sąsiednich parafiach. Proboszcz wyjeżdża z rekolekcjami do Batorza i Otrocza. W Branwi natomiast głosić będzie rekolekcje ksiądz proboszcz z Otrocza, ks. Witold Ostaszewski. Rekolekcje jak każdego roku udają się. Wierni bardzo licznie uczęszczają na nauki rekolekcyjne i prawie wszyscy przystąpili do spowiedzi i Komunii św. wielkanocnej. W maju wyjeżdża czterdziestoosobowa pielgrzymka autokarem do Częstochowy. Ludzie są bardzo zadowoleni, bo dużo zwiedzili, a przede wszystkim dużo się modlili przed Cudownym Obrazem Matki Bożej na Jasnej Górze.
Wierni interesują się i pytają w jakim stadium budowy jest nowy ołtarz i czy naprawdę będzie. Robota posuwa się naprzód powoli, bo to jest ciężka praca ręczna w twardym, suchym dębie. Artysta rzeźbiarz twierdzi, że w terminie z umowy się wywiąże, a więc czekamy. Odwiedzamy go z ofiarodawcą i widzimy jak praca posuwa się naprzód. Z tego co zrobił widać, że będzie coś pięknego.
W pierwszy dzień Zielonych Świąt tradycyjnie odbywa się Pierwsza Komunia Święta dzieci z klasy II, jak zwykle niewiele – 17 osób. Dzień bardzo uroczysty.
Odpust św. Anny zgromadził tłumy ludzi. Dziwna rzecz – Branew parafia mała, leży na uboczu, 5 km od głównej trasy, a na odpust przychodzą ludzie z bardzo daleka, jak tylko dopisze pogoda. Odpust wygląda bardzo ładnie a i księża mają masę roboty w konfesjonałach.
Okres żniw – każdy zajęty przy zbiorze zboża, podobnie i proboszcz, boć przecież do parafii należy dość dużo ziemi, co proboszczowi sprawia wiele kłopotu z dostaniem kogoś do pomocy. W Branwi o pomoc jest szczególnie trudno, bo zasadniczo jest to parafia bogata, a rodziny są małodzietne.
Po żniwach we wrześniu po raz drugi jedzie z parafii pielgrzymka do Częstochowy. Pielgrzymi przywożą z Częstochowy piękny, gotycki ornat czerwony, jako dar od dzieci i rodziców od Pierwszej Komunii Świętej, bo to tylko oni jeździli.
Jesienią powstaje myśl, aby kościołowi który z zewnątrz bardzo brzydko wygląda, dać nową elewację. Kościół ściany zewnętrzne miał z nieforemnego kamienia, który poczerniał i raził swoim wyglądem zewnętrznym, na co ludzie przyjeżdżający zwracali uwagę, a nawet kpili. Zaczęto się zastanawiać jakiego użyć materiału, aby był trwały i kościołowi nadał ładny wygląd. Na zebraniu ogólnoparafialnym padło zdanie, aby położyć tak zwany szlachetny tynk, czyli cyklinę. Myśl ta podobała się ludziom i zgodzili się na to. A więc szykuje się na przyszły rok nowa, bardzo poważna i kosztowna robota. Do końca jesieni zaczynamy rozglądać się za materiałem i wykonawcą, który by podjął się tej roboty, co na początku wydaje się nie takie proste. Na tych planach kończymy stary Rok Pański 1980. Czy je zrealizujemy w 1981 roku – zobaczymy.
Rok 1981.
Rok, który dla parafii, Kościoła i ojczyzny przejdzie do historii.
Zima jak zwykle tego roku raczej łagodna. Po wizycie pasterskiej w dalszym ciągu katecheza. Parafia zaczyna żyć misjami, które mają się odbyć na początku kwietnia przed świętami Wielkanocnymi. Będą to misje specjalne, poświęcone Sercu Pana Jezusa. Każda rodzina w parafii w czasie misji poświęci się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Misje prowadzić będzie sercanin, ojciec Bernard Kuliński z Tarnowa. Człowiek młody, ale wspaniały mówca. W czasie misji kościół na wszystkich naukach był wypełniony po brzegi. Nawet przychodzili ci, którzy za wiele do kościoła nie uczęszczają, a sam dzień Intronizacji dosłownie całą parafię ściągnął do kościoła. Wszystkie domy pozamykano. Całe rodziny z obrazem Serca Jezusowego szły do kościoła. Był to naprawdę dzień wielkiej manifestacji kultu Serca Bożego. Drugi taki dzień w czasie misji, to dzień stawiania krzyża misyjnego, na który dęba ofiarował Jan Zegan z Branwi, a krzyż pięknie wykonał Jan Bańka z Branwi. Ludzie tak ujęci naukami misjonarza, że zwrócili się do księdza proboszcza z prośbą, aby jeszcze na najbliższy odpust św. Anny prosił ojca misjonarza z kazaniem odpustowym, na co misjonarz się zgodził.
Przeszły misje i święta Wielkanocne, a sprawa tynkowania kościoła nabiera coraz większego obrotu. Znaleźliśmy wykonawcę tej roboty. Podjął się ją wykonać pan Henryk Lodowski z Polichny. On też wskazał nam miejsce, gdzie moglibyśmy nabyć odpowiedni materiał na to potrzebny, to jest cyklinę. Pan Lodowski skierował nas do pana Adama Kamińskiego do Mielca, z którym zawarliśmy umowę na dostarczenie nam odpowiedniej ilości cykliny, której jak się okazało potrzeba było aż 43 tony. Tona tej cykliny ma kosztować 3800 zł, a więc potrzeba bardzo dużo pieniędzy. Oprócz tego trzeba pod cyklinę dać podkład z cementu, którego poszło 14 ton. Na zebraniu parafialnym parafianie na ten cel opodatkowali się w ten sposób, że każdy na te roboty da jedną ratę podatku gruntowego. Wszyscy ten wniosek przyjęli. Zamożniejszym wypadło na ten cel dać nawet po 6 tys. zł. Nikt nie miał pretensji, taką sumę jaka mu wypadała przynosił. Pod koniec czerwca rozpoczęliśmy roboty.
13 maja cały świat obiega straszna wiadomość. Ojciec św. Jan Paweł II w Rzymie na placu św. Piotra ciężko raniony. W czasie ogólnej audiencji, kiedy papież przejeżdżał odkrytym wozem, przez plac św. Piotra oddano do niego kilka strzałów. Zamachowcem okazał się młody Turek. Papieża nieprzytomnego odwieziono do kliniki Gemelli w Rzymie. Radio i telewizja co chwila podają komunikaty o stanie zdrowia Ojca św., który jest bardzo ciężki. Cały świat został tym wypadkiem poruszony i tym żyje. Natychmiast zarządzono błagalne nabożeństwa w intencji o zdrowie papieża. U nas też odprawiona została Msza św. błagalna o zdrowie dla Ojca św. zaraz na drugi dzień.
W tym czasie ksiądz prymas Stefan Wyszyński ciężko choruje. Na wiadomość o zamachu na życie Ojca św. stan jego zdrowia się pogarsza i w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, dnia 31 maja umiera. Drugi bolesny cios dla narodu polskiego i Kościoła w Polsce. Odszedł jako jak go nazwano 'prymas tysiąclecia’. Pogrzeb odbył się w niedzielę po Wniebowstąpieniu Pańskim w Warszawie. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w Warszawie na Placu Zwycięstwa. Ojciec św. z powodu choroby nie mógł być na pogrzebie księdza prymasa, ale przysłał swego delegata, sekretarza stanu, kardynała Agostino Casaroli, który był głównym celebransem uroczystości pogrzebowych księdza prymasa. Polskie radio i telewizja całość uroczystości pogrzebowych transmitowały, tak że mogliśmy my kapłani i wierni w całości oglądać i łączyć się z uczestnikami pogrzebu, modląc się za zmarłego wielkiego prymasa Polski. Ciało księdza prymasa złożone zostało w podziemiach Katedry św. Jana w Warszawie. Po śmierci księdza prymasa Kościół w Polsce ogłosił 30-dniową żałobę po tym wielkim księciu Kościoła w Polsce. Teraz rodzi się pytanie, kto zostanie prymasem w Polsce. Czy ks. kardynał Macharski z Krakowa, czy kto inny. Różne są przypuszczenia. Aż oto po pewnym czasie obiega Polskę wieść. Prymasem Polski został młody ordynariusz diecezji Warmińskiej ks. bp. Józef Glemp. A więc mamy prymasa. Czy dorówna swemu wielkiemu poprzednikowi – zobaczymy.
Odpust św. Anny i w tym roku zgromadził tłumy ludzi, pogoda dopisała. Sumę odprawiał ks. kanonik Stefan Brewiński, proboszcz ze Zdziłowic, a Słowo Boże wygłosił zaproszony w czasie misji misjonarz ojciec Bernard Kuliński z Tarnowa.
W dalszym ciągu idą prace wykończeniowe przy kościele. Ludzie zajęci są żniwami i zbiorem zboża.
Rozpoczynamy rok szkolny, ksiądz rozpoczyna nauczanie w szkole miejscowej w Branwi i Krzemieniu. Już trzeci rok jeździ dwa razy w tygodniu, bo szkoła jest duża, ponad 300 dzieci.
12 września – znowu smutek w diecezji. Umiera nagle ks. biskup Edmund Ilcewicz sufragan lubelski. Parafianom branewskim szczególnie znany, bo 3 razy przeprowadzał wizytację kanoniczną parafii Branew. Pogrzeb raczej miał skromny, bo było tylko 3 biskupów, ponieważ cały Episkopat był zebrany na Konferencji Episkopatu.
W tym czasie w naszej ojczyźnie zaczyna dziać się źle. W fabrykach, kopalniach i różnych zakładach pracy mnożą się strajki. Wiele kopalń, fabryk, zakładów wstrzymało produkcję. W sklepach zaczyna brakować towarów, a szczególnie artykułów spożywczych. Ludzie wykupują wszystko, tworzą się tasiemcowe kolejki. Każdy kupuje co popadnie. Momentalnie z półek sklepowych ginie wszystko, ale to dosłownie wszystko. Wśród ludzi panuje strach i przygnębienie – co będzie dalej. Władze rządowe zmieniają się co chwila. Jedni ustępują, inni zajmują ich stanowiska, a i ci też niedługo piastują władzę. Wśród tego chaosu powstaje nowa organizacja, tzw. 'Solidarność’, na czele której staje Lech Wałęsa, pracownik ze stoczni gdańskiej. Organizacja ta momentalnie zyskuje miliony członków i zdawać by się mogło, że zaprowadzi ład i porządek w kraju. Każdy żyje nadzieją, że warunki życia w kraju poprawią się. Nawet w kościele następuje poważne ożywienie. Władze dają masę pozwoleń na budowę nowych kościołów i kaplic. Chyba nigdy nie budowano tyle kościołów i kaplic, co w tym czasie. Ludzie nabrali takiego zapału, że dosłownie w ciągu kilku miesięcy na wioskach powstają nowe, piękne kościoły i kaplice, a więc szykuje się nowa dodatkowa praca dla wielu księży z powodu dojazdów celem odprawiania nabożeństw w tych kościołach i kaplicach. Nawet proboszcz z Branwi otrzymuje polecenie od księdza biskupa, aby w Krzemieniu na terenie parafii Janów wybudować kościół, ponieważ wieś ta jest oddalona od macierzystej parafii 9 km, a krańce jej o 13 – 14 km od Janowa. A więc nowa dodatkowa robota dla proboszcza branewskiego – bo oprócz nauczania w Krzemieniu – budowa kościoła.
Władze państwowe pozwoliły nawet na transmisję Mszy św. przez radio w każdą niedzielę o godz. 9 w programie II. Wielka to była uciecha dla ludzi starych i chorych, którzy o własnych siłach nie mogli pójść do kościoła.
W dalszym ciągu widzi się coraz większe braki i trudności z dostaniem czegoś. Aż tu 13 grudnia, godz 12 w nocy – ogłasza się stan wojenny w Polsce. Każdy budzi się i słyszy przez radio, że od godz 12 został wprowadzony stan wojenny. Sytuacja krytyczna w kraju. Polska znalazła się nad brzegiem przepaści. Powstaje Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, w skład wchodzą przeważnie wojskowi z generałem Wojciechem Jaruzelskim na czele, który obejmuje funkcję pierwszego sekretarza i premiera. Wielu mężczyzn powołuje się do służby wojskowej. Z Branwi został zabrany tylko kościelny Jan Kłyza. Ludzi tych grupuje się w specjalnych miejscach, aby byli w każdej chwili gotowi do dyspozycji władz wojskowych. Główny atak nowej władzy skierowany jest w pierwszym rzędzie przeciwko 'Solidarności’, którą rozbija się, a bardzo wielu członków aresztuje się i osadza w więzieniach, czyli jak się mówi 'internuje’ się ich. Tych tzw 'internowanych’ liczy się na dziesiątki, a nawet setki tysięcy. Są między nimi nie tylko mężczyźni, ale kobiety i studenci, a nawet księża, chociaż tych ostatnich jest najmniej internowanych. Niszczy się i demoluje siedziby 'Solidarności’. W dalszym ciągu pogłębia się kryzys gospodarczy w kraju. Wprowadza się kartki prawie na wszystkie artykuły spożywcze, środki piorące, alkohol i papierosy. Każdy może kupić tylko tyle ile ma wyznaczone na swojej kartce. Nie można też kupić nic z obuwia i ubrania. Panuje ogólne przygnębienie i lęk co dalej będzie, i taki stan, łącznie ze stanem wojennym, trwa do końca roku.
Rok 1982
W dalszym ciągu stan wojenny, godzina policyjna, obowiązująca od godz. 21 do 5 rano, przepustki bez której nie można wyjechać poza teren województwa. Nawet chcąc wyjechać do Lublina do Kurii Biskupiej w sprawach urzędowych czy parafialnych trzeba mieć przepustkę od naczelnika gminy. Kartki żywnościowe w dalszym ciągu obowiązują. Ciągłe braki wszystkiego. W tym roku wizyta pasterska po Nowym Roku. W ciągu kilku dni, ponieważ parafia nieduża. Po raz pierwszy w tym roku z polecenia księdza biskupa ordynariusza, proboszcz branewski zwizytował wieś Krzemień na terenie parafii Janów. Jest to wieś duża, dlatego jednemu księdzu zeszło 8 dni. Zima w tym roku nie jest zbyt mroźna, choć śniegu jest dość dużo, tak że kilka dni z powodu zasp nawet dzieci nie były w szkole, ponieważ autobus nie przyjechał po nie, a i proboszcz też nie mógł pojechać na katechezę, bo nie miał się czym dostać, bo autobusy nie kursowały, ale to trwało krótko. Należy nadmienić, że po ogłoszeniu stanu wojennego dzieci miały przerwę w nauce prawie do połowy stycznia. Wśród ludzi ogólny niepokój i przygnębienie co będzie dalej i jak długo taka sytuacja będzie trwała. Na razie nikt nie może dać na to odpowiedzi.
Po odejściu zimy życie powoli zaczyna wracać do normy. Rolnicy zaczynają myśleć o wiośnie. W czasie Wielkiego Postu i proboszcz ma sporo zajęcia z powodu wyjazdów na spowiedź do sąsiednich parafii. Oprócz tego w Batorzu i Otroczu ma prowadzić rekolekcje wielkopostne. W Branwi rekolekcje prowadzić będzie ks. Witold Ostaszewski, proboszcz z Otrocza. Nauki były tak ułożone, aby nie przeszkadzały ludziom w pracach polowych, więc bardzo licznie uczęszczali. Do spowiedzi i Komunii św. wielkanocnej przystąpili prawie wszyscy.
Wielkanoc w tym roku wyjątkowo zimna. Procesja Zmartwychwstania Pańskiego po śniegu, który spadł w Wielką Sobotę w nocy.
Po Wielkanocy następuje szybko ocieplenie i ludzie w dalszym ciągu pracują na polu. Wiosna wyjątkowo ciepła, tak że jak mało kiedy ludzie szybko ukończyli prace wiosenne.
W kościele natomiast przygotowujemy się do stawiania nowego ołtarza, który już ma być wkrótce przywieziony z Gorajca. Stary należy usunąć, na jego miejsce musi stanąć żelazna konstrukcja, celem ustawienia nowego. Z końcem maja nowy ołtarz zostaje przywieziony. Jest wykonany w całości z drzewa dębowego. Skonstruowany jest w formie krzyża, na którym są wyrzeźbione pięć tajemnic cząstki radosnej Różańca św., a więc jest to ołtarz Maryjny w którym są umieszczone obrazy Wniebowzięcia Matki Bożej i Św. Trójcy. Wkrótce zostanie wstawiony obraz św. Floriana, który ufundowali strażacy z Branwi. Całość wygląda pięknie. Wielu już ten ołtarz oglądało i wszyscy podziwiają, że w Branwi, tak małej parafii, znalazł się ktoś taki, co taki ołtarz ufundował, a są tymi fundatorami, jak wspomniałem poprzednio Anna i Aleksander Kozinowie z Branwi. Jest to fundacja bardzo droga, bo sięgająca kilkaset tys. złotych. Także kościół wewnątrz po wstawieniu tego ołtarza zyskał bardzo wiele na wewnętrznym wystroju. Jeszcze nie jest poświęcony, ale w najbliższym czasie będziemy prosić księdza biskupa, aby przyjechał i poświęcił go.
Lato w tym roku bardzo upalne, brak deszczu. Jakkolwiek zboża ozime trzymają się, gorzej jest ze zbożami jarskimi i okopowymi. Nie rokują nadziei dobrych zbiorów, szczególnie ziemniaki i gryka, której tu szczególnie dużo się sieje.
Odpust św. Anny w tym roku wypadł 1 sierpnia. Pomimo upału ludzi bardzo dużo. Przyszły 3 kompanie z Janowa, Godziszowa i Chrzanowa. Sumę odpustową odprawił ksiądz Wacław Romanek proboszcz z Wierzchowisk, a kazanie wygłosił ksiądz Kazimierz Kiełbania, wikariusz z Dzwoli. Księży przyjechało 23. Wprawdzie z rana pokropił malutki deszczyk, ale to wcale ludzi nie odstraszyło. Przyszło bardzo dużo. Dziwna rzecz, że Branew mała parafia, leżąca na uboczu, a jednak na odpust św. Anny przychodzi tu bardzo dużo ludzi.
Po żniwach czynimy przygotowania do poświęcenia nowego ołtarza, którego w październiku ma dokonać ksiądz biskup ordynariusz. Chcemy, aby ta uroczystość wypadła jak najokazalej. Ponieważ zaproponowany termin księdzu biskupowi nie odpowiadał, to jest ostatnia niedziela października, uzgodniliśmy na drugą niedzielę listopada. Chcąc w tę uroczystość włączyć całą parafię, postanowiliśmy poprosić wszystkie pary małżeńskie na rodziców chrzestnych, do których wysłaliśmy specjalne zaproszenia. Większa część zaproszonych zaproszenia chętnie przyjęła, ale byli i tacy, którzy na uroczystość poświęcenia ołtarza przyszli, ale udziału jako rodzice chrzestni w akcie poświęcenia nie brali.
W międzyczasie, dnia 6 i 7 września odbywa się w Branwi wizytacja kanoniczna, której dokonuje ksiądz biskup Piotr Hemperek, młodszy kolega miejscowego księdza proboszcza. Człowiek wielkiej wiedzy, inteligencji i kultury.
Szóstego września po południu ksiądz biskup przyjechał do Branwi z parafii Chrzanów. Na ingres księdza biskupa przyszła dosłownie cała parafia. Przybyło też 16 księży, w tym kilku spoza dekanatu, np. z Goraja i Gilowa oraz ksiądz kanonik Jan Mróz z Biłgoraja. W pięknych i serdecznych słowach księdza biskupa powitały dzieci przedszkolne, dziatwa szkolna, ministranci, młodzież pozaszkolna oraz przedstawiciele starszego społeczeństwa. Po krótkim przywitaniu i zdaniu sprawozdania przez księdza proboszcza, ksiądz biskup odprawił Mszę św. w czasie której wygłosił kazanie i udzielił sakramentu Bierzmowania 25 osobom. Po nabożeństwie, wieczorem ksiądz biskup miał jeszcze spotkanie z młodzieżą pozaszkolną. Następnego dnia, tj. 7 września rano, ksiądz biskup zwizytował cmentarz grzebalny, na którym zebrało się bardzo dużo ludzi. Mogiły były pięknie ustrojone i prawie na wszystkich paliły się świeczki lub znicze. Tu ksiądz biskup wraz z zebranymi modlił się za zmarłych i wygłosił specjalne kazanie. Po powrocie z cmentarza ksiądz biskup odprawił sumę, w czasie której wygłosił homilię o roli i zadaniach rodziny katolickiej we współczesnym świecie. Po Mszy św. pobłogosławił małe dzieci, które matki przyprowadziły i przyniosły na rękach do kościoła. Po krótkim posiłku jeszcze wyszedł ksiądz biskup do ludzi zgromadzonych przed kościołem i poświęcił rolnikom ciągniki oraz motory i samochody, których nazbierało się 80 sztuk. Po uroczystości poświęcenia tych pojazdów, przy warkocie tych ciągników, motorów i taksówek, został odprowadzony przez tę zmechanizowaną banderię do Krzemienia, na miejsce budującego się nowego kościoła, którą tę budowę powierzył ksiądz biskup ordynariusz księdzu Kazimierzowi Maścibrodzie proboszczowi z Branwi. Tam znowu tłumy ludzi czekały na księdza biskupa. Po zwiedzeniu budowy kościoła w Krzemieniu i odprawieniu tam Mszy św. na placu budowy, udał się ksiądz biskup na pierwsze nieszpory przed odpustem Matki Bożej Siewnej do Janowa lubelskiego.
Po wizytacji kanonicznej Branew żyje już drugą zbliżającą się uroczystością z udziałem księdza biskupa ordynariusza, to jest poświęceniem ołtarza w drugą niedzielę listopada. Ponieważ ksiądz biskup zastrzegł sobie osobiście święcenie tego ołtarza, więc nie czyniliśmy tego w czasie wizytacji.
Druga niedziela listopada, znowu od rana zbierają się tłumy ludzi, bo to uroczystość niezwykła. Fundator ołtarza, pan Aleksander Kozina zamówił orkiestrę, która ma grać na powitanie dostojnego gościa i w czasie nabożeństwa. Widzimy nie tylko swoich parafian, ale wiele ludzi z obcych parafii, krewnych fundatora, których on na tę uroczystość zaprosił. Księży też jest 20.
Wprawdzie z 45 minutowym opóźnieniem ksiądz biskup ordynariusz przyjechał. Po marszu powitalnym i wiwatach wszedł do kościoła, obejrzał ołtarz, który mu się bardzo podobał, dokonał poświęcenia tej fundacji. Po poświęceniu odprawił uroczystą sumę w czasie której asystowali mu ksiądz kanonik Roman Kwieciński, dziekan z Janowa i ksiądz kanonik Józef Karauda, proboszcz z Chrzanowa. W czasie sumy ksiądz biskup wygłosił okolicznościowe kazanie. Po sumie, księdza biskupa i wszystkich księży pan Aleksander Kozina zaprosił na przyjęcie do siebie do domu. Po obiedzie u p. Koziny ksiądz biskup udał się do Krzemienia, zwiedzić budujący się tam kościół. Po Mszy św. w Krzemieniu jeszcze pojechał do Kocudzy na terenie parafii Dzwola, aby tam zobaczyć też wybudowaną kaplicę i salę katechetyczną.
Tak to rok 1982 był dla parafii Branew naprawdę rokiem wielkich wydarzeń, które pozostaną dla niektórych na długie lata w pamięci.
Rok 1983.
Zima niezbyt ostra. Na początku roku wizyta pasterska, czyli kolęda, najpierw w parafii Branew. Po ukończeniu kolędy w Branwi, ksiądz proboszcz z polecenia księdza biskupa już drugi rok z rzędu wizytuje wieś Krzemień, ponieważ tam w dalszym ciągu czuwa nad budową kościoła i naucza dzieci szkolne religii. Po zakończeniu wizyty, w dalszym ciągu katecheza. Powoli zbliża się Wielki Post. Już w połowie Postu rozpoczynają się wyjazdy jak zwykle na spowiedź do sąsiednich parafii.
Starym zwyczajem rekolekcje w Branwi odbyły się od czwartku po niedzieli I Pasyjnej do Niedzieli Palmowej. Prowadził je w tym roku ojciec Stanisław, dominikanin z Tarnobrzega. Dobry mówca. Całą parafię poruszył, a to chyba dlatego, że przywiózł ze sobą statuę Matki Bożej Fatimskiej, przy której gromadziła się cała parafia. Przy tej okazji sprzedał i rozprowadził po parafii kilkaset tychże figurek Matki Bożej Fatimskiej. Ludzie byli bardzo z tych rekolekcji zadowoleni, czego było dowodem przystąpienie całej prawie parafii do spowiedzi i Komunii św. wielkanocnej. Tych, którzy w czasie tych rekolekcji nie byli u spowiedzi można policzyć na palcach jednej ręki. Nawet starsi mówili, że jeszcze w białym habicie nikt nie głosił rekolekcji w Branwi.
W dalszym ciągu robimy starania o blachę miedzianą na pokrycie kościoła, którą mamy obiecaną. Ofiary na blachę wpływają, ludzie chętnie je składają, tak że w każdą niedzielę wpływają poważne sumy, bo całość ma kosztować przeszło milion złotych, jak na tak małą parafię, jest to dość duża suma, ale ludzie na to nie zważają, byleby tylko jak najszybciej tę blachę sprowadzić.
W drugi dzień Zielonych Świąt 17 dzieci z parafii przystąpiło do I Komunii Świętej. Ponieważ dzień jest piękny, uroczystość w całości wypadła bardzo ładnie.
W dalszym ciągu przeżywamy stan wojenny i kryzys gospodarczy. Ludzie napotykają dalej na duże trudności w dostaniu czegoś. Wprawdzie mówi się, że 22 lipca stan wojenny zostanie zniesiony. Oby tak się stało.
Przepiękna pogoda sprzyja pracom żniwnym. Ludzie koszą i zbierają piękne, suche zboże. Niektóre zboża nawet kropli deszczu nie widziały.
Druga wizyta Ojca św. Jana Pawła II do Ojczyzny jest nową radością Kościoła w Polsce i wielu parafian wybiera się do poszczególnych miast, gdzie Ojciec św. będzie przebywał, aby zobaczyć Namiestnika Chrystusowego, syna ziemi polskiej w ojczystym kraju. Proboszcz tym razem nie jedzie nigdzie, ponieważ stale musi być przy budowie kościoła w Krzemieniu, która ma się ku końcowi, bo ksiądz biskup zapowiedział poświęcenie tegoż kościoła w Uroczystość Chrystusa Króla, a więc trzeba przyspieszyć tempo budowy, aby nie zawieść nadziei księdza biskupa.
Odpust św. Anny, jak zwykle ludzi moc, 7 kompanii przyszło z sąsiednich parafii, pogoda dopisała. Na odpust przyjechało około 30 księży. Sumę odpustową celebrował ksiądz kanonik Roman Kwieciński, dziekan i proboszcz z Janowa. Kazanie wygłosił ojciec Konstanty Dubieński, dominikanin z Krakowa. Inni księża służyli wiernym w konfesjonałach.
Po odpuście dalszy ciąg żniw, ludzie zbierają piękne, suche zboże z pól do zagród. Inni przygotowują się już do prac jesiennych.
W Uroczystość Chrystusa Króla proboszcz z Branwi przeżywa podniosłe chwile. Oto w ten dzień po południu przyjeżdża do Krzemienia ksiądz biskup ordynariusz, aby poświęcić nowo wybudowany kościół. Budowę tego kościoła powierzył ksiądz biskup księdzu Kazimierzowi Maścibrodzie z Branwi. W niecałe 2 lata stanął w Krzemieniu piękny, duży kościół. Jak na jedną wieś był to wysiłek ogromny. Pomimo że dzień bardzo zimny i mroźny, do Krzemienia ściągnęły tłumy ludzi z okolicznych parafii, tak że uroczystość ta wypadła imponująco. Uroczystość przeciągnęła się do ciemnej nocy, bo ksiądz biskup przyjechał z dużym opóźnieniem, mając przedtem obowiązki w Janowie. Po tej uroczystości nastąpiła już zima, która z początku okazała się ostra, ale potem zwalniała do świąt Bożego Narodzenia i przez święta była dość łagodna, a nawet deszczowa.
Rok 1984.
Po deszczowych świętach Bożego Narodzenia, które miały widok zewnętrzny wczesnych świąt Wielkanocnych, zima zaczyna pobierać, ale na ogół jest łagodna. Wizyta pasterska przebiega normalnie, przy dość znośnej i niemroźnej pogodzie. W tym roku już od Bożego Narodzenia proboszcz branewski został zwolniony z duszpasterstwa w Krzemieniu, a więc już nie jeździ tam odprawiać nabożeństw, nie prowadzi katechezy ani nie wizytuje w czasie kolędy mieszkańców Krzemienia. Jest to dla niego duże odciążenie, bo do tej pory było to dla niego jako dla jednego księdza ciężko obsłużyć swoją parafię i dodatkowo Krzemień, gdzie ludzie bardzo licznie przychodzili do kościoła i przystępowali do sakramentów świętych. Zawsze nabożeństwa, szczególnie w Branwi, odbywały się z opóźnieniem. Teraz duszpasterstwo w Branwi powróciło do normy.
W lutym otrzymujemy zawiadomienie z Katowic, aby przyjeżdżać po blachę miedzianą na pokrycie dachu na kościele. Wielka radość, bo to, o co kołataliśmy prawie rok, otrzymujemy. Dwóch parafian – Jan Liwak (Włódarz) i Kozina Aleksander, obaj z Branwi, jadą i tę blachę przywożą – 5 ton. Ludzie w najbliższą niedzielę oglądają. Są zadowoleni, że kościół pokryty tą blachą będzie naprawdę pięknie wyglądał przy swojej nowej elewacji zewnętrznej. Teraz blacha czeka, aby ją tylko położyć na dachu kościoła. Nastręcza się tylko trudność ze znalezieniem do tej roboty odpowiednich fachowców, ale myślę że i ten problem da się rozwiązać.
Rekolekcje wielkopostne w tym roku prowadził ksiądz Kazimierz Florek, nowy proboszcz z Otrocza. Przeprowadził je pięknie, czego skutkiem było to, że prawie wszyscy parafianie przystąpili do spowiedzi i komunii św. wielkanocnej.
Na tym zamyka się 20-letnia praca proboszcza w Branwi, księdza Kazimierza Maścibrody, bo oto wyłania się zmiana proboszcza, który ma przejść na inną placówkę duszpasterską do parafii Trzeszczany w dekanacie hrubieszowskim. Do Branwi przyjdzie ksiądz Józef Kuśmierczyk z Trzeszczan, kapłan gorliwy, który na pewno pięknie poprowadzi parafię duszpastersko i gospodarczo. Szczęść mu Boże.