KRONIKA - CZĘŚĆ 2
Uzupełnienie do spisu inwentarza ”Fundi instructi”
Po przeniesieniu się ks. Wł. Bargieła do Puszczy Solskiej, drugim proboszczem został mianowany przez władzę ks. Seweryn Śluskowski , który przyjechał w jesieni 1925 r. i opuścił parafię w maju 1929 r. Za jego duszpasterzowania został wybudowany spichlerz tuż przy oborze z drzewa dołowego wraz z wozówką pod jednym dachem. Spichlerz okazał się za ciasny i za nisko postawiony, wody czy to wiosną, czy po każdym silniejszym deszczu płynęły pod podłogę, na skutek czego ziarno czuć stęchlizną.
Trzecim z kolei proboszczem został wikary z Józefowa Biłgorajskiego ks. Władysław Grzebalski. Przybył do parafii 24 sierpnia 1929 r. a opuścił ją 22 czerwca 1947 r. przechodząc do parafii Radzięcin.
W ciągu jego osiemnastoletniego pobytu dokonali, tylko jedynie swoimi siłami i swoim groszem, parafianie poniższych robót:
W listopadzie 1929 r. tuż przy plebanii zrobiono studnię z pompą do wody 45 metrów głęboko. Na budowę jej opodatkowali się po 1 zł z morgi.
W czerwcu 1930 r. została wykończona organistówka t.j. 2 pokoje i przedpokój dla księdza na mieszkanie na czas budowy nowej plebanii. Prócz tego poprawiono drugą połowę organistówki, jak podłogi, piece, drzwi, okna.
W sierpniu została rozebrana stara plebania i z przebranego zdrowszego drzewa zrobiono przy organistówce spiżarkę, która mogłaby być równocześnie dla organistów spichlerzem.
W tym samym miejscu, gdzie stała stara plebania zaczęto budować nową plebanię z cegły w fundamentach kamieni. Budowę rozpoczęto przy końcu sierpnia, w grudniu już była przykryta czerwoną paloną dachówką, sprowadzoną z Grudziądza. Plany zrobił inżynier z klucza Godziszowskiego p. Choroszewicz. Z wiosny 1931 r. nastąpiło wykańczanie plebanii, praca poszła w bardzo szybkim tempie, bo już w listopadzie tegoż roku, ksiądz w niej zamieszkał. Plebania zewnątrz ładnie się prezentuje a wewnątrz bardzo wygodna w rozkładzie pokoi. Pokoje nieduże, aby były łatwiejsze do opalenia zimą. Rozkład: kuchnia dość duża i obok pokoik dla gospodyni oddzielone od pokoi korytarzem, od korytarza w stronę ogrodu umieszczone: spiżarka, pod nią piwnica, stołowy, salonik, sypialny, obok niego od strony kościoła gabinecik i kancelaria. Wchodząc frontem, wchodzi się do przedpokoju prowadzącego do kancelarii, za nim jest drugi przedpokój dla gości.
Na strychu były zaprojektowane dwa pokoje gościnne, ale dla braku funduszów nie zrobiono ich.
Światło dobrze wykorzystane, bo wszystkie pokoje mają wystawę słoneczną południową i zachodnią. Wymiar plebanii 16,50 na 11,80.
W maju 1932 r. ogrodzono podwórze wysokim parkanem, bo dotychczas podwórze proboszczowskie zrobiło się publicznym gościńcem szczególnie dla handlujących chrzanowskich Żydów.
We wrześniu tegoż roku wymurowana została duża piwnica na kartofle, może pomieścić 200 metrów kartofli.
W październiku przykryto gontami dach na stodole, bo był już jak sito.
Na jesieni 33 roku posadzono w ogrodzie koło 30 nowych jabłoni przeważnie zimowych.
W 1934 roku wiosną postanowiono na zebraniu parafialnym rozpocząć budowę nowego kościoła, bo stary maleńki nie odpowiadał kultowi Bożemu.
Trudności były bardzo wielkie bo parafia maleńka – tysiąc dusz, a na domiar tego połowa parafii była przeciwna budowie, po przełamaniu sporu przystąpiono do prac wstępnych. Plany zrobił architekt Tadeusz Witkowski z Lublina. Na jesieni wypaliło się z księżowego kamienia wapna i zlasowano w dwóch dołach przy plebanii. Wapna wypalono 20 pieców po 35 metrów każdy. Nastąpiło przygotowanie materiałów. Ponieważ na gruntach proboszczowskich znaleziono dużo warstwy grubego, twardego, odpowiedniego do budowli kamienia, postanowiono budować kościół z niego z tym, że wewnątrz będzie z cegły, aby zabezpieczyć go od wilgoci.
Cały rok 1935 był rokiem ciągłej pracy parafian w kamieniołomach. Materiału było już bardzo dużo. Na wiosnę 1936 r. znów praca w kamieniołomach, na początku października tegoż roku założono fundamenty pod nowy kościół. Od tej pory parafianie aż do wybuchu wojny, do września 1939 r. nie mieli wytchnienia ni w pracy, ni w składkach.
W 1937 roku z wiosny przygotowywali kamień, bo dawny zniknął w olbrzymich głębokich fundamentach (w niektórych miejscach sięgał fundament 3 metrów), trzeba było wypalać cegłę w miejscowych polowych cegielniach, na wypalenie ściągać od ludzi dziesiątki metrów opałowych. Z majem zaczęła się murarska robota, która doprowadziła mury do połowy ich wysokości, a prezbiterialne do całkowitej ich wysokości.
Jesienią przygotowywanie kamienia i cegły na roboty następnego roku.
W roku 1938 największy wysiłek: wykończenie murów, zrobienie dachów i przykrycie, przy tym gromadzenie materiałów i ich obrabianie. Ten rok był najcięższy w robocie i w wydatkach.
W 1939 r. zakupiono cegłę na sklepienia we Frampolu, bo trzeba było silniejszej cegły a zarazem lekkiej – trocinówki. Zakupiwszy tam parafianie zwieźli w marcu. W maju rozpoczęto budowę sklepień. Od tynkowania ich, bo sklepienia już były gotowe, oderwała murarzy wojna.
W okresie okupacji niemieckiej prace przy kościele stanęły całkowicie.
Po przepędzeniu Niemców, zaraz następnego roku t. j. Wiosną 1945 wykończono wewnątrz tynki, usunięto rusztowania, wniesiono ze starego kościółka trzy ołtarze i wewnętrzne urządzenie i dokonano poświęcenia kościoła na odpust patronki nowego kościoła św. Anny. Z woli Jego Ekscelencji ks. biskupa Mariana Leona Fulmana poświęcenia dokonał ks. kanonik Józef Dąbrowski, dziekan janowski. Przy tej uroczystości poświęcono kamień węgielny i zamurowano za ołtarzem wielkim w prezbiterium dokument następującej treści: ”Roku Pańskiego 1945 dnia 29 lipca w odpust św. Anny patronki tutejszej parafii przy licznym napływie duchowieństwa i wiernych z okolicznych parafii, po sześcioletniej blisko krwawej okupacji niemieckiej, w czasie której zginęło około sześciu milionów ziomków, gdy losy umiłowanej ojczyzny naszej nie zostały jeszcze ustalone, kiedy na Stolicy Piotrowej zasiadał papież Pius XII, biskupem diecezjalnym był Marian Leon Fulman, skazany przez Niemców na śmierć, więziony i ułaskawiony tułacz na obczyźnie, a pomocniczym więziony od lat sześciu, umęczony biskup Władysław Goral, w pierwszą rocznicę wygnania Niemców z Lubelszczyzny, po pięcioletniej okrutnej niewoli odbyło się poświęcenie kościoła murowanego w stylu renesansowym, zbudowanego z ofiar parafian od roku 1936 do 1945 roku staraniem księdza Władysława Grzebalskiego, od lat szesnastu proboszcza Branewskiego. Poświęcenia dokonał z upoważnienia biskupa ksiądz kanonik Józef Dąbrowski, dziekan janowski, który wygłosił równocześnie i Słowo Boże do ludu, uczestniczyli księża: ks. kanonik Józef Dąbrowski – dziekan janowski, ks. kanonik Stanisław Rybka proboszcz z Modliborzyc, ks. Piotr Panecki proboszcz dzwolski, ks. Wacław Tarnasiewicz proboszcz z Batorza, ks. Władysław Goliński proboszcz z Wierzchowisk, ks. Czesław Dmochowski proboszcz z Godziszowa, ks. Michał Semko proboszcz ze Zdziłowic, ks. Antoni Zieliński proboszcz z Goraja, ks. Antoni Lamparski proboszcz z Chrzanowa, ks. Piotr Gąder proboszcz z Otrocza, ks. Władysław Grzebalski miejscowy proboszcz – następują podpisy komitetowych budowy kościoła, sołtysów i innych uczestników.”.
Zaznaczyć należy, że komitetowi wiele w pracy proboszczowi pomogli, do najczynniejszych należeli: ś. p. Walenty Mareczko, ś. p. Antoni Piędzio, Jan Stanicki, Michał Kozina, Paweł Kłyza, Paweł Łukasik, Józef Liwak, Paweł Mróz, Wojciech Matysiak i Paweł Liwak – ci dwaj z Branewki. Wielką pomocą byli sołtysi, którzy dawali ze swoich wsi ludzi i ? do wszelkich robót ?, ś.p. Walenty Liwak, Paweł Łukasik, Antoni Kolasa, a później i ich następcy w urzędzie sołtysowskim.
Koszty gotówkowe na kościół wyniosły do wybuchu wojny około 20 tys. zł.
Bardzo mały wkład pracy a pieniężny kompromitujący (bo tylko koło 300 zł) wniosła do budowy Kolonia-Branewka. Sądzić należy, że wieś ta tak małą cząstkę miała w pracy przez to, że w 1929 r. przesiedlona została z borów janowskich na grunty folwarku Branewska i przez to nie była spojona z parafią nie umieli gospodarzyć i nie ? do kościoła. Po wojnie i u nich zaczęło się z ofiarnością trochę poprawiać.
Prace murarskie prowadził majster murarski z Zaklikowa – Julian Stryjecki, z murarzami z tej samej miejscowości.
Opisu nowego kościoła nie umieszcza się tu, gdyż zainteresowanego mogą objaśnić plany, które w archiwum parafialnym znajdują się.
Na jesieni 1945 r. robiono na gwałt okna sosnowe, gdyż żelaznych w tym czasie znaleźć nigdzie nie można było. W tymże czasie robiono drzwi z dębiny. Dębowe deski na drzwi były już przygotowane na kilka lat przed wojną. Drzwi były gotowe na jesień, prócz wielkich, bo te miał zrobić gratis miejscowy młynarz Feliks Modzelewski.
W styczniu 1946 r. parafianie dali się namówić na ułożenie posadzki. Sprowadzono małą terakotkę z Opoczna za sumę 137 tys. zł. i w czerwcu ułożono ją. Kościół nabrał wewnątrz schludności i piękna.
Na wiosnę 1947 r. z zebranych przez proboszcza desek zrobił miejscowy stolarz Wojciech Piędzio 12 ławek dla ludzi wzorując się na ławkach w parafii Bronowice w Lublinie.
Na sprzęty kościelne jak szafa na ornaty i inne zostało dość dużo suchych, dębowych desek.
Przez parę lat robiono też nasyp koło kościoła, bo górka na której stał stary kościółek (przesunięty na ? na plac obok nowego kościoła) była mała i trzeba było formować cmentarz. Nawieziono kilka tysięcy fur ziemi i praca przy cmentarzu jest w stadium końcowym.
Z naczyń liturgicznych, szat i innych w tym okresie przybyło:
jedna puszka duża na komunikanty złocona, jedna puszka złocona mała, kielich złocony ? srebrna, żelaza do wypiekania opłatków, wycinacz do Hostii i komunikantów, obraz Pan Jezus w grobie (sprzedany w ub. r. do Otrocza), dwie chorągwie czarne żałobne, chorągiew białą krzyżową ze św. Stanisławem Kostką z drugiej Sercem P. Jezusa, odnowiono starą białą gruntownie, kupiono ornat biały gładki, takiż czerwony, drugi czerwony ozdobniejszy, czarny, fioletowy, nową piekną tuwalnię pięknie haftowaną, ? do zwykłego użytku, poprawiono bursę do chorych, dając nowy materiał, 4 fioletowo-białe stuły, biret, trzy pokrowce w tym jeden wełniany, ostatnio przybył nowy wełniany pokrowiec na wielki ołtarz, ? nową chorągiew krzyżową dla wsi Branewki z ? i św. Piotr, z jednej strony niebieska z drugiej biała. Kupiono lampkę wieczną, miedniczkę z kubkiem do chrztów św., nowe naczynka do olejów św. dla chorych, kadzielnicę z łódką, dwa dwuświecowe lichtarzyki przybite przy tabernakulum, kropidło ryżowe, liber usualis, ewangelie na uroczystości i niedziele, duży rytuał, mały rytuał, mszał żałobny; kupiono w marcu 1946r. piękną figurę P. Jezus w Grobie za 12 tys. 300 zł. figura ma blisko 150 cm.
Przybył też zegar ścienny umieszczony naprzeciw ambony – ofiara Jana Koziny.
Piękną ofiarę – wielki strzyżony dywan rozmiar 4 na 5 metrów otrzymał kościół od Jana Liwaka, obecnie mieszkającego na Mazurach.
Dużo jeszcze kościół potrzeb ma, ale widać chociażby z powyższych wysiłków parafian, że przy Bożej pomocy i ofiarności parafian da się przeprowadzić to czego kościół wymagać będzie.
Proboszcz parafii Branew ks. Władysław Grzebalski.
Branew 21 czerwca 1947r.